Dla różnych kategorii (klas) inwestorów przewidziano różne pakiety akcji, a po zakończeniu procesu Skarb Państwa odprzeda 75 proc. akcji, pozostawiając sobie pozostałe 25 proc. Oczekuje się, iż wpływy ze sprzedaży GPW wyniosą około 1 mld złotych.
O ile sama prywatyzacja giełdy nie budzi sprzeciwów – GPW to chyba jedyna giełda w Europie, która jest w posiadaniu Skarbu Państwa – o tyle sposób przekształceń, a w rezultacie losy i przyszłość tak rynku finansowego, jak i giełdowego, musi budzić poważne zastrzeżenia. Ograniczenia w pakietach, jakie mogłyby być zakupione przez inne giełdy, nie będą bynajmniej przeszkodą do późniejszej ich konsolidacji w jednym ręku. A brak upublicznienia GPW odcina szeroką rzeszę polskich indywidualnych oraz instytucjonalnych inwestorów od udziału w prywatyzacji. Co więcej, przyjęty sposób prywatyzacji uniemożliwia pracownikom i kierownictwu giełdy nabycie pakietów akcji, co może mieć bardzo istotny wpływ na jej przyszłe funkcjonowanie już jako prywatnego podmiotu.
Największym mankamentem jest możliwość przejęcia GPW przez strategicznego inwestora, czyli inną giełdę, europejską lub pozaeuropejską. To doprowadzi w ciągu krótkiego czasu (od trzech do pięciu lat) do zamarcia naszego lokalnego rynku kapitałowego.
Doświadczenia innych przejętych giełd
– np. mediolańskiej – wskazują, iż większość notowanych tam spółek przeniosła się na inne parkiety (głównie londyński), a debiuty odbywają się już wyłącznie w Londynie.