W latach 2008 – 2010 polska gospodarka była na solidnym dopalaczu. Wzrost wydatków sektora publicznego w tym czasie znacząco przekraczał dynamikę potencjalnego PKB. Skala zależnego od rządzących poluzowania polityki fiskalnej w latach 2008 – 2009 oszacowana została przez ekspertów Międzynarodowego Funduszu Walutowego na 4,25 proc. PKB. Gros z tego przypada naturalnie na redukcję obciążeń parapodatkowych, w tym głównie składki rentowej. Według moich szacunków dodać do tego trzeba kolejny 1 proc. PKB z tytułu obniżki podatków PIT w roku 2010.
Łącznie więc w latach 2008 – 2010 skalę poluzowania fiskalnego oceniać można na nie mniej niż 5,25 proc. PKB. Skumulowany przyrost deficytu sektora general government w Polsce (tym wskaźnikiem posługuje się Eurostat) z lat 2008 – 2010 sięgał będzie najprawdopodobniej wielkości 6,3 proc. PKB, a może być nawet wyższy, o ile w pełni wykonany zostanie plan tegorocznego deficytu budżetu państwa. W takim przypadku deficyt miedzy rokiem 2009 a 2010 wzrósłby zresztą o ponad 1 proc. PKB, przekraczając w bieżącym roku 8 proc. PKB.
Ten potężny, trwający już trzy lata impuls fiskalny jest jedną z podstawowych przyczyn objaśniających fenomen polskiej zielonej wyspy wzrostu na mapie Europy. Modelowe założenia wskazują, że 1 pkt proc. wzrostu deficytu przekłada się w krótkim okresie (1 – 2 lata) na dodanie do dynamiki PKB 0,4 pkt proc. Wychodzi na to, że stymulacja fiskalna, rozpoczęta jeszcze przez rząd PiS w czasach, kiedy mało się mówiło o kryzysie finansowym, a jeszcze mniej fiskalnym, kontynuowana następnie twórczo przez rząd PO – PSL, podniosła w minionych dwóch latach dynamikę PKB w wymiarze skumulowanym o nie mniej niż 2,5 proc. PKB.
Naszą stymulację popytu krajowego rozpoczęliśmy więc wcześniej niż inni i zrobiliśmy to naprawdę solidnie. A teraz, w ślad do innymi pora się zabrać za wycofywania się z tego instrumentu polityki gospodarczej. Dlaczego? Ano dlatego, że przed nami wciąż jeszcze trudne czasy i wiele czynników ryzyka.
Po stronie tych od nas niezależnych wymienić wypada: rozlanie się kryzysu globalnego po ewentualnej restrukturyzacji długu greckiego; znaczące spowolnienie wzrostu w Chinach po silnej aprecjacji juana; niewystarczającą skalę i brak wiarygodności programów dostosowań fiskalnych w Europie.