Prognozuje się, że w tym roku 60 proc. wolumenu obrotów na giełdach w Stanach Zjednoczonych przypadać będzie na transakcje, w których decyzji inwestycyjnej nie podjął bezpośrednio człowiek, ale program z algorytmem do sprzedawania i kupowania akcji.
W 2005 r. takie transakcje – według Aite Group, bostońskiej firmy śledzącej elektroniczny handel na giełdach w USA – przypadało 28 proc. obrotów.
Wśród polskich inwestorów indywidualnych ten model inwestowania dopiero raczkuje. Przed miesiącem swoje rozwiązanie umożliwiające maszynowy handel udostępnił DM BOŚ.
Maszyn z programami inwestycyjnymi w handlu akcjami używają przede wszystkim gracze nastawieni na osiąganie zysków z bardzo częstych transakcji kupna i sprzedaży akcji. Przez lata ci najbardziej spekulacyjnie nastawieni gracze do podejmowania decyzji wykorzystywali analizę techniczną i chwilowe trendy w czasie dziennych notowań.
Teraz specjalne programy inwestycyjne starają się te trendy nie tylko przewidzieć, ale nawet wywołać. Wyszukują duże zlecenia kupna, a następnie zaczynają nabywać wytypowane papiery. Tysiące maszynowych zleceń pompujących ceny opiewa na niewielkie, liczące najczęściej 100 lub 200 sztuk, pakiety akcji.