[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/07/13/danuta-walewska-rosja-%E2%80%93-najslabsze-ogniwo-bric/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]

Ekonomiści nie ukrywają, że Rosja znajduje się tam trochę na wyrost a znacznie bardziej pasowałby gospodarczy model Indonezji. Ale bez Rosji nazwa BRIC już nie brzmiałaby tak dobrze.

Podczas kryzysu Brazylia, Chiny i Indie dowiodły, że nawet w najtrudniejszych warunkach są w stanie przeprowadzać reformy. Skorzystały na kryzysie i unowocześniły swoje gospodarki, bo w czasach ekonomicznego dołka wszystko tanieje. Rosjanie pozostali przy swoim surowcowym modelu w nadziei, że ożywienie zwiększy popyt na surowce.

Taki model gospodarczy to zbyt mało. Tym bardziej że Moskwa z uporem maniaka używa tych surowców jako broni politycznej. Ukraina, Białoruś, kraje bałtyckie, Polska, Gruzja, Mołdawia, Holandia, Stany Zjednoczonych – po każdym napięciu politycznym nagle okazywało się, że gaz przestaje płynąć, wino nie smakuje, mięso i nabiał są niedobre, nie podobają się kwiaty, a rybki w puszkach mają nie ten smak. Argumenty były prymitywne, ale finansowe straty wymierne i znaczące. Do tego dochodziło szykanowanie inwestorów zagranicznych, którzy w Rosji ulokowali kapitał.

Prezydent Dmitrij Miedwiediew chce mieć u siebie Wall Street i własną Dolinę Krzemową. Zaprasza świat do inwestowania w Rosji, bo gospodarka rosyjska jak tlenu potrzebuje technologii. Taka zachęta to zbyt mało. Świat chce robić interesy z Rosją przewidywalną, która chociaż wstąpi do Światowej Organizacji Handlu. Rosjanom jednak do tego się nie spieszy. W efekcie BRIC może się zmienić w BIC. Też będzie ładnie.