Polacy lubią podchwytywać nowinki i najnowsze trendy z Zachodu. Warto więc, żebyśmy podłapali jeden z najważniejszych trendów w myśleniu o gospodarce, jaki zaczyna się kształtować w Europie. Europejczycy muszą więcej pracować! I będą więcej pracować.
Ktoś pomyślałby, że kryzys gospodarczy z lat 2008/2009 jest wyjątkowo kosztowny dla finansów publicznych. Nic bardziej mylnego. MFW policzył niedawno, że zdyskontowany (uwzględniający wartość pieniądza w czasie) koszt kryzysu dla krajów grupy G20 to około 30 proc. PKB. Tymczasem koszt wydatków związanych ze starzeniem się społeczeństw to ok. 400 proc. PKB.
Nie ma prawdopodobnie innego sposobu na rozwiązanie tego problemu jak tylko wydłużenie czasu pracy. Coraz więcej osób zaczyna to rozumieć. Twardo – mimo masowych strajków
– pomysłu podniesienia wieku emerytalnego broni we Francji prezydent Nicolas Sarkozy, co jest wyjątkowo symptomatyczne. W wielu krajach mówi się o wydłużeniu wieku emerytalnego nawet do 70 lat.
Polacy również muszą więcej pracować i wydaje się, że rząd to rozumie. Problem w tym, że za mało o tym mówi. Kilka dni temu Trybunał Konstytucyjny uznał, że nie ma nic niekonstytucyjnego w fakcie, że kobiety mają prawo do emerytury w 60. roku życia, czyli pięć lat wcześniej niż mężczyźni. Trybunał swoje racje zapewne miał, ale po tym wyroku nie było żadnych wypowiedzi najważniejszych osób w państwie, żadnego szumu politycznego w tej sprawie. Ze swoimi absurdalnymi pomysłami w zakresie emerytur do mediów przedostają się natomiast OPZZ i SLD.