Długo oczekiwaną decyzję o zmianie szefa oficjalnie ogłosiła wczoraj rada nadzorcza BP. Dudley, który od czerwca odpowiada za operacje związane z wyciekiem ropy w Zatoce Meksykańskiej, zajmie fotel prezesa 1 października. Będzie pierwszym Amerykaninem na tym stanowisku. Tony Hayward, który, podkreślając w mediach, że chciałby odzyskać swoje dawne życie, pogłębił jeszcze nienawiść Amerykanów do siebie, zostanie wysłany na Syberię. Będzie tam członkiem zespołu doradców BP.
Zdaniem komentatorów decyzja o zmianie prezesa ma znaczenie symboliczne. – Hayward znalazł się w złym miejscu w złym czasie. BP potrzebowało kozła ofiarnego, więc wysłało go na Syberię – stwierdził w wywiadzie dla CNBC znany inwestor Jim Rogers. – Myślę, że akurat teraz lepiej mu będzie na Syberii niż w Missisipi lub w Alabamie, gdzie jest wyjątkowo nielubiany – dodał. Życie w Rosji ułatwi Haywardowi pensja w wysokości 1,2 mln euro, ponad 10 mln funtów odprawy oraz nawiązane wcześniej dobre kontakty z urzędnikami na Kremlu.
Doświadczeniem na Wschodzie może się też pochwalić nowy prezes BP. Robert Dudley, który pracował w rosyjskim TNK-BP w latach 2003 – 2007, cieszy się opinią opanowanego i doświadczonego specjalisty, z zimną krwią rozwiązującego trudne problemy. Decyzja o jego mianowaniu na szefa spółki została więc pozytywnie przyjęta przez inwestorów. Po zakończeniu walki o zatamowanie wycieku ropy zadaniem Dudleya – który z przemysłem naftowym jest związany od trzech dekad – będzie między innymi naprawa reputacji koncernu w USA.
BP ogłosiło też wczoraj, że walka ze skutkami katastrofy i wypłata odszkodowań jej ofiarom będą kosztować spółkę ponad 32 mld dol. W tej kwocie jest m.in. 20 mld dol., które koncern ma wpłacić na specjalny fundusz powołany do zaspokajania roszczeń poszkodowanych.
By uniknąć kłopotów z płynnością finansową, BP podjęło więc decyzję o sprzedaży aktywów wartości 30 mld dol. Pojawiły się spekulacje o możliwym wyjściu koncernu z polskiego rynku paliwowego. BP należy do trójki największych zagranicznych właścicieli stacji paliwowych w naszym kraju. Ma w Polsce ok. 300 obiektów. Choć BP Poland nie komentuje tych informacji, nie jest tajemnicą, że ewentualne decyzje musiałyby zapaść na znacznie wyższym szczeblu i mogłyby być związane np. ze sprzedażą stacji w naszej części Europy. Na taki krok zdecydował się kilka lat temu amerykański koncern Conoco Phillips, który po nabyciu ok. 20 proc. akcji rosyjskiej firmy Łukoil sprzedał jej część swoich stacji w Europie, m.in. w Polsce.