Wystarczy przypomnieć kilka najgłośniejszych „kwiatków”: marchewkę, czyli owoc, ogórki i banany o ściśle określonym kącie skrzywienia, wielkość kafelków w szpitalach, maksymalna odległość między szczeblami w drabinie. Eurokraci to mają wesołe życie...
Na szczęście dla nas, obywateli kraju Unii Europejskiej, nie wszyscy. Całe zastępy urzędników stale czuwają nad tym, by np. rynki działały zgodnie z regułami konkurencji, a firmy nie tworzyły karteli ustalających w zaciszu gabinetów ceny towarów. I Komisja ma się na tym polu czym pochwalić. Tylko w latach 2004 – 2009 wartość kar nałożonych na kartele w UE sięgnęła 10 mld euro. Niechlubni rekordziści – producenci szyb samochodowych – muszą zapłacić łącznie prawie 1,4 mld euro.
W ostatnich latach karierę robi tzw. leniency, czyli program łagodzenia kar dla „skruszonych” członków zmowy. I chociaż w każdej sytuacji warto zadać pytanie, czy informacje uzyskane od takiego „świadka koronnego” są wystarczające, by usprawiedliwić nadzwyczajne złagodzenie lub wręcz darowanie grzywny (gdyby postępowania KE zakończyły się bez pomocy leniency, kary mogłyby być wyższe nawet o 2 – 3 mld euro), to skuteczności samego programu nikt nie kwestionuje. Potencjalnych członków kartelu lepiej od wysokości kary odstraszy bowiem jej nieuchronność.
Więcej powodów do zadowolenia mamy też na własnym podwórku. Po trudnym początku (w ciągu pierwszych trzech lat działania z programu skorzystało zaledwie pięć firm) nasz urząd antymonopolowy prowadzi coraz więcej spraw opartych na zeznaniach członków karteli. Czy to oznacza, że przybywa nam w biznesie donosicieli? Znaczy to tylko tyle, że nasi menedżerowie coraz lepiej liczą. Przecież „donosiciele” płacą mniej. Co ważniejsze – ich klienci również.