Co więcej, inwestycje produkcyjne coraz bardziej ustępują pola projektom z sektora usług i nowych technologii. W grę nie wchodzą tu wydatki sięgające setek milionów euro (o takie projekty będzie nam coraz trudniej), ale ciekawa praca dla setek specjalistów, np. inżynierów, jest równie cenna.
W efekcie inwestorzy zagraniczni wydadzą w tym roku w Polsce prawie 10 mld euro, chociaż wcześniej oczekiwano, że ich wydatki nie przekroczą 7 mld euro. Znacznie lepiej ma być w 2011 r. – według prognoz Narodowego Banku Polskiego inwestycje wyniosą prawie 13 mld euro.
Szkoda tylko, że powrót zagranicznego kapitału do Polski odbywa się mimo działań rządu, a nie dzięki nim. Notowań naszego kraju wśród międzynarodowych koncernów na pewno nie poprawia np. wczorajsza decyzja o obcięciu wsparcia dla trzech znanych koncernów, które z powodu kryzysu nie są w stanie spełnić podjętych wcześniej zobowiązań. W jeszcze trudniejszej sytuacji znalazł się MAN, który być może będzie musiał oddać całą otrzymaną pomoc. W tym samym czasie resort gospodarki – od wielu miesięcy – nie może porozumieć się z Ministerstwem Finansów w sprawie nowelizacji przepisów o strefach ekonomicznych czy przyznawania inwestorom grantów, na które niecierpliwie czekają inne firmy.
Kryzys zaskoczył również spółki inwestujące w Polsce, więc dostosowanie pomocy państwa do ich faktycznych wydatków wydaje się na miejscu. Jednak stosowana przez rząd taktyka kija bez marchewki może nie przynieść oczekiwanych rezultatów.