Punkty zapalne dla polskiej gospodarki w 2011

Nie będziemy już przykładem dla Europy, jak reformować system emerytalny, a ten rok będzie okresem oszczędzania – pisze prezes Banku Pekao

Publikacja: 03.01.2011 03:19

Punkty zapalne dla polskiej gospodarki w 2011

Foto: Forum, Małgorzata Pstrągowska Mał Małgorzata Pstrągowska

Red

Rozpoczynający się 2011 to kolejny rok kryzysu. Kryzysu, który nas szczęśliwie omijał, ale do końca nie ominął. Ujawnił bowiem wiele punktów zapalnych na gospodarczej mapie Polski, których ugaszenie wymaga natychmiastowego działania, niezależnie od dobrych prognoz na rok 2011.

Dotychczas rządzący skupiali się na najbliższym roku. Dziś bezwzględnie trzeba myśleć w perspektywie lat pięciu – dziesięciu, a może nawet 15. Takie lekcje płyną z niedawnych doświadczeń gospodarek światowych, które ujawniły szereg pułapek czyhających na kraj wschodzący, taki jak Polska. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że rok 2011 może być ostatnim dobrym lub pierwszym, w którym podjęte zostaną działania wyprowadzające Polskę z krętej, pełnej pułapek kryzysowej drogi.

[srodtytul]Pułapka nr 1: Miraż dobrych cyfr i końca kryzysu[/srodtytul]

Na pierwszy rzut oka sytuacja gospodarcza Polski wygląda pozytywnie. Gospodarka się rozkręca, a wzrost PKB w tym roku może wynieść ok. 4,5 proc., a więc wyraźnie lepiej, niż oczekiwali tego ekonomiści jeszcze kilka miesięcy temu. Wszystko dzięki niezwykłym więziom łączącym gospodarki Polski i Niemiec, które zdają się iść pod prąd tendencjom kruchego ożywienia w Europie. Naszą gospodarkę w 2011 r. powinny napędzać także środki unijne i ostatnia prosta w przygotowaniach do Euro 2012. W ten sposób rysuje się nam bardzo pozytywny obraz, ale niestety tylko pozornie. Wystarczy przyjrzeć mu się bliżej, by dostrzec potrzebę podjęcia szybkich i odważnych decyzji oraz zaniechania niektórych z obecnie dyskutowanych publicznie planów.

W tej magii świetnych liczb i prognoz utrwala się mit Polski jako „zielonej wyspy” i wiele osób zapomina już o minionym kryzysie. To podstawowy błąd, którego bardzo się obawiam. Tymczasem z co najmniej dwóch powodów o kryzysie nie wolno zapomnieć. Po pierwsze dlatego, że istnieją poważne niebezpieczeństwa związane z ciągle nieugaszonym pożarem finansów publicznych wielu krajów. Po drugie, coraz istotniejsze stają się globalne tendencje inflacyjne. Żywa pamięć o kryzysie ułatwia wyciąganie wniosków na przyszłość dotyczących wyboru modelu dalszego rozwoju oraz konkretnych rozwiązań dotyczących systemu emerytalnego czy finansowego.

[srodtytul]Pułapka nr 2: Makroekonomiczna ślepa uliczka[/srodtytul]

Mamy ten komfort, że możemy uniknąć powielania błędów, które popełniło wiele państw, podejmując kilkanaście lat temu brzemienne w skutki decyzje. Kryzys z całą mocą uderzył w USA i Europę, oszczędził natomiast Azję. Z jednej strony mamy nadmiernie zadłużającą się cywilizację zachodnią, która polityką niskich stóp procentowych, ułatwiającą życie na kredyt, doprowadziła do boomu konsumpcyjnego. Boom ten skutecznie zamaskował zagrożenia i pozostawiał w ułudzie dobrobytu całe państwa, wśród których najbardziej drastycznym przykładem jest Grecja.

Na przeciwległym biegunie są Azjaci, noszący w pamięci skutki kryzysu lat 90., którzy unikali nadmiernego konsumpcjonizmu i zadłużania się, stawiając na równowagę ekonomiczną. Motorem napędowym tamtejszej gospodarki nie jest konsumpcja, tylko eksport i inwestycje finansowane z krajowych oszczędności. W jakim obecnie miejscu jest Polska? Pomimo obrazu wspomnianej „zielonej wyspy” nasz model jest znacznie bliższy modelowi zachodniemu, którego objawy bankructwa właśnie obserwujemy na ulicach Aten i w rosnącym lawinowo oprocentowaniu obligacji skarbowych Irlandii czy Hiszpanii.

[wyimek]Zmniejszanie strumienia pieniędzy, które zamiast do OFE popłyną do ZUS, to pośrednie uderzenie w polski rynek kapitałowy[/wyimek]

My wybraliśmy drogę boomu konsumpcyjnego, choć społeczeństwo w Polsce jest znacznie uboższe niż na Zachodzie. Aktywa finansowe na głowę mieszkańca są dziewięciokrotnie niższe niż w strefie euro, a według badań „Diagnoza 2009” prawie 70 proc. gospodarstw domowych deklaruje brak jakichkolwiek oszczędności. Równocześnie ich poziom zadłużenia – choć nadal pozostaje relatywnie niski w porównaniu z Europą Zachodnią – w ostatnich latach odnotował znaczący wzrost (z ok. 20 proc. dochodów rozporządzalnych w 2005 r. do 50 proc. w 2009 roku).

Dramatycznie wygląda sytuacja sektora publicznego, czego najlepszym dowodem jest deficyt sektora finansów publicznych występujący nawet w latach, kiedy gospodarka pędziła w tempie 6 – 7 proc. W liczbach bezwzględnych wygląda to tak, że w mijającym 2010 roku w finansach publicznych zabrakło aż 115 mld zł…

[srodtytul]Pułapka nr 3:

Miraż łatwych rozwiązań[/srodtytul]

Nie można odmówić rządowi przekonania co do konieczności przeprowadzenia reform. Rodzą się jednak wątpliwości, czy powstające pomysły rzeczywiście uzdrowią sytuację. Weźmy na przykład otwarte fundusze emerytalne, główny obiekt reformatorskich chęci rządu. Przypomnijmy, że założenia reformy sprzed ponad dziesięciu lat zostały wypaczone krótkowzrocznymi działaniami politycznymi, m.in. nie wydłużono wieku emerytalnego.

Zamiast być przykładem dla Europy, jak należy radzić sobie z systemem emerytalnym, dla Polski OFE stały się balastem, i to w nie wymierzone jest ostrze planowanych reform. Realne środki zgromadzone przez przyszłych emerytów w OFE chce się więc zamienić na „elektroniczne zapisy” na kontach w ZUS. Równocześnie jednak nikomu nie przeszkadza, że ten publiczny moloch zatrudnia niemalże 50 tys. osób, a jego koszty operacyjne to ok. 4 miliardów złotych rocznie.

Konsekwencje zmian w OFE mogą jednak sięgać dużo dalej. Fundusze emerytalne zarządzają ponad 200 mld zł, z których do 40 proc. może być lokowanych na giełdzie. Trudno przecenić znaczenie tych środków dla warszawskiej giełdy. To jej rozwój determinuje wzrost efektywności wykorzystania kapitału, a w efekcie przyczynia się do szybszego wzrostu gospodarczego. Zmniejszanie strumienia pieniędzy, które zamiast do OFE popłyną do ZUS, to pośrednie uderzenie w polski rynek kapitałowy, na co kraj taki jak Polska nie może sobie pozwolić.

Zmiany w systemie emerytalnym oczywiście są potrzebne. Trzeba poszukiwać sposobów bardziej efektywnego wykorzystywania środków zgromadzonych w OFE. Dziś struktura portfela OFE jest w dużej mierze wynikiem rozwiązań przyjętych jeszcze w 1999 r. W efekcie ponad 50 proc. środków OFE jest lokowanych w dłużnych papierach skarbowych. Zmiany proponowane przez rząd w systemie OFE to tylko jeden, ale niestety niejedyny, przykład wątpliwej jakościowo alokacji chęci do przeprowadzenia reform.

[srodtytul]Pułapka nr 4: Kopiowanie złych pomysłów z zagranicy[/srodtytul]

Kolejnym „międzynarodowym” przykładem jest podatek bankowy. Ten pomysł został podchwycony przez polityków, bo przecież w końcu „to banki wywołały kryzys”. Jeżeli takowa danina zostanie wprowadzona, jej skutki odczują przede wszystkim klienci, na których koszty tego podatku zostaną przynajmniej w części przerzucone. Dodatkowo, wbrew powszechnej opinii o potędze banków, w przypadku Polski sektor bankowy jest zbyt mały, by zapewniać optymalne wsparcie dla gospodarki. Aktywa sektora bankowego w relacji do PKB są u nas bardzo niskie i wynoszą zaledwie 80 proc., podczas gdy w UE jest to średnio 350 proc.

[wyimek]Ostatni kryzys pokazał, że model życia na kreskę może być bardzo atrakcyjny w krótkim okresie, ale w dalszej perspektywie podstawowych zasad ekonomii nie da się oszukać[/wyimek]

Bezrefleksyjne naśladownictwo działań innych rządów w kwestii podatku bankowego może doprowadzić do zastoju w całej gospodarce. Byłoby to też działanie niesprawiedliwe, bo polski sektor bankowy – w przeciwieństwie do niektórych krajów europejskich – przez kryzys przeszedł suchą stopą, i to bez wsparcia ze środków publicznych.

[srodtytul]Pułapka nr 5 : Brak oszczędności[/srodtytul]

Najwyższy już czas, aby zwiększyć nacisk na gromadzenie oszczędności przez społeczeństwo. Niech 2011 rok będzie rokiem oszczędzania. Jest to spore wyzwanie, bo Polacy chcą bardzo szybko nadgonić dystans dzielący ich od krajów Europy Zachodniej. Ale to prosta droga do nadmiernego zadłużania, a jednocześnie odejście od pożądanego w naszej sytuacji modelu azjatyckiego. Oszczędzających powinno być też więcej. Tymczasem dziś 30 proc. Polaków jest biernych zawodowo, czyli więcej niż w nękanej kłopotami Unii Europejskiej (24 proc.). Wskazane byłoby wydłużenie wieku emerytalnego, tak by oszczędności były gromadzone dłużej. Realizując te dwa postulaty, zyskalibyśmy w dwójnasób: oszczędności Polaków rosłyby wraz ze zmniejszaniem obciążeń dla budżetu z tytułu zasiłków. Brak oszczędności jeszcze nie doskwiera nam tak mocno, bo jest doskonale zamaskowany środkami płynącymi z Unii Europejskiej. Tworzą one wrażenie niekończącej się rzeki pieniędzy, osłabiając czujność rządzących i społeczeństwa. Jednak w świetle problemów ze skonstruowaniem unijnego budżetu strumień ten może wyraźnie się zmniejszyć.

[srodtytul]Patrzmy długoterminowo[/srodtytul]

Wbrew temu, co można usłyszeć od klasy politycznej, że liczy się przede wszystkim tu i teraz, sytuacja Polski wymaga wybiegnięcia dzisiejszymi decyzjami daleko w przyszłość. Wymaga rzetelnej analizy, a nie upajania się prognozami nawet uznanych instytucji międzynarodowych. Ostatni kryzys pokazał, że model życia na kreskę może być bardzo atrakcyjny w krótkim okresie, ale w dłuższej perspektywie podstawowych zasad ekonomii nie da się oszukać. Fundamentem decyzji rządzących, dotyczących zmian w otoczeniu ekonomicznym, powinno być hasło zrównoważonego rozwoju, mniej spektakularnego i wymagającego większej odwagi, ale jednocześnie bezpieczniejszego i gwarantującego większą stabilność całej gospodarki.

[i]Autorka jest prezesem zarządu Banku Pekao (drugiego pod względem aktywów banku w Polsce)[/i]

Rozpoczynający się 2011 to kolejny rok kryzysu. Kryzysu, który nas szczęśliwie omijał, ale do końca nie ominął. Ujawnił bowiem wiele punktów zapalnych na gospodarczej mapie Polski, których ugaszenie wymaga natychmiastowego działania, niezależnie od dobrych prognoz na rok 2011.

Dotychczas rządzący skupiali się na najbliższym roku. Dziś bezwzględnie trzeba myśleć w perspektywie lat pięciu – dziesięciu, a może nawet 15. Takie lekcje płyną z niedawnych doświadczeń gospodarek światowych, które ujawniły szereg pułapek czyhających na kraj wschodzący, taki jak Polska. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że rok 2011 może być ostatnim dobrym lub pierwszym, w którym podjęte zostaną działania wyprowadzające Polskę z krętej, pełnej pułapek kryzysowej drogi.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację