W zeszłym roku ujawniłem i nagłośniłem fakt, że w minionych pięciu latach zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 100 tysięcy osób, tyle, ile liczy polska armia. Czy pamiętają państwo, jak premier Tusk przyznał się do porażki i obiecał poprawę: zatrudnienie zostanie obniżone o 10 procent? Prezydent Komorowski skierował zalecającą to ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, zatem zamiast ograniczenia zatrudnienia będziemy mieli prawny impas.
A tymczasem zatrudnienie w administracji publicznej nadal rośnie. 14 stycznia ukazała się publikacja GUS z danymi za [link=http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_I-III_2010.pdf "target="_blank]III kwartał 2010 roku[/link].
30 września 2010 roku zatrudnionych było 659,9 tysiąca pracowników w administracji publicznej, ZUS i obronie narodowej łącznie. Możne te liczby porównać z poprzednim kwartałem, [link=http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_Ipolr_2010.pdf "target="_blank]dane są dostępne[/link].
30 czerwca 2010 roku było 652,7 tysiąca zatrudnionych, czyli w ciągu kwartału przyrosło o kolejne 7,2 tysiąca, co daje tempo wzrostu zatrudnienia 30 tysięcy rocznie, szybciej niż w 2009 roku. Dane są dla administracji publicznej, ZUS i obrony narodowej łącznie, ale ponieważ w ZUS i w obronie narodowej raczej nie przyrasta, można założyć, że cały przyrost to wzrost zatrudnienia w administracji. Jak widać, politycy mają gęby pełne frazesów, a Bizancjum urzędnicze dalej rośnie. Przypomnijmy, że gdy upadała komuna, w Polsce zatrudnionych było 158 tysięcy urzędników.
W ciągu 20 lat ich liczba się potroiła, mimo że mamy gospodarkę rynkową.