Bizancjum urzędników nadal rośnie

W zeszłym roku ujawniłem i nagłośniłem fakt, że w minionych pięciu latach zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 100 tysięcy osób, tyle, ile liczy polska armia.

Publikacja: 04.02.2011 03:03

Bizancjum urzędników nadal rośnie

Foto: Fotorzepa, Dariusz Pisarek Dariusz Pisarek

W zeszłym roku ujawniłem i nagłośniłem fakt, że w minionych pięciu latach zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 100 tysięcy osób, tyle, ile liczy polska armia. Czy pamiętają państwo, jak premier Tusk przyznał się do porażki i obiecał poprawę: zatrudnienie zostanie obniżone o 10 procent? Prezydent Komorowski skierował zalecającą to ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, zatem zamiast ograniczenia zatrudnienia będziemy mieli prawny impas.

A tymczasem zatrudnienie w administracji publicznej nadal rośnie. 14 stycznia ukazała się publikacja GUS z danymi za [link=http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_I-III_2010.pdf "target="_blank]III kwartał 2010 roku[/link].

30 września 2010 roku zatrudnionych było 659,9 tysiąca pracowników w administracji publicznej, ZUS i obronie narodowej łącznie. Możne te liczby porównać z poprzednim kwartałem, [link=http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_pw_zatrudnienie_wynagrodzenia_Ipolr_2010.pdf "target="_blank]dane są dostępne[/link].

30 czerwca 2010 roku było 652,7 tysiąca zatrudnionych, czyli w ciągu kwartału przyrosło o kolejne 7,2 tysiąca, co daje tempo wzrostu zatrudnienia 30 tysięcy rocznie, szybciej niż w 2009 roku. Dane są dla administracji publicznej, ZUS i obrony narodowej łącznie, ale ponieważ w ZUS i w obronie narodowej raczej nie przyrasta, można założyć, że cały przyrost to wzrost zatrudnienia w administracji. Jak widać, politycy mają gęby pełne frazesów, a Bizancjum urzędnicze dalej rośnie. Przypomnijmy, że gdy upadała komuna, w Polsce zatrudnionych było 158 tysięcy urzędników.

W ciągu 20 lat ich liczba się potroiła, mimo że mamy gospodarkę rynkową.

Dodam jeszcze, że liczba nauczycieli w sektorze publicznym wzrosła w ciągu kwartału o kolejne 3 tysiące osób, po tym gdy w minionych dwóch latach wzrosła o 28 tysięcy w warunkachsilnego niżu demograficznego. Może ktoś spróbuje wyjaśnić, jak to możliwe, że pomimo silnego niżu demograficznego w szkołach i pomimo silnego deficytu w finansach publicznych tak znacząco rośnie zatrudnienie nauczycieli w szkołach publicznych.

Mamy kryzys państwa, czego skutkiem jest lawinowy wzrost zatrudnienia w administracji i zupełnie niezrozumiały wzrost zatrudnienia nauczycieli. Już nikt nad tym nie panuje, zresztą te zjawiska są w literaturze dobrze zdiagnozowane, jest to choroba organizacji pod nazwą syndrom Parkinsona. Potrzebna jest terapia, która wyleczy polską administrację z tej choroby. Brakuje tylko lekarza, bo – jak widać – obecnie rządzą znachorzy i zamiast terapii w postaci nowoczesnych systemów zarządzania kadrami mamy gusła w postaci kolejnych niskiej jakości ustaw.

Trzeba działać szybko, bo z każdym kwartałem będzie coraz więcej urzędników, na których utrzymanie trzeba będzie płacić coraz wyższe podatki. Ci urzędnicy muszą mieć zajęcie, więc będą wydłużali procedury decyzyjne, będą nękali obywateli i firmy większą ilością pism i kontroli. Będą też coraz skuteczniej blokowali wszelkie próby racjonalizacji kosztów w administracji. Dlatego trzeba jak najszybciej wdrożyć reformy drugiej generacji, które polegają na stworzeniu pozytywnych bodźców do zmian. Innymi słowy, autorzy pozytywnych zmian powinni być wynagradzani finansowo i w postaci awansu.

Podam dwa przykłady reform drugiej generacji. Pierwszy przykład: jeżeli zespół urzędników zaproponuje i wdroży działania, które doprowadzą do istotnych oszczędności w wydatkach bez pogorszenia jakości usług, to otrzymuje w formie premii z góry ustalony procent tych oszczędności. Są przykłady miast w USA, gdzie po wdrożeniu tego systemu koszty remontu ulic spadły o kilkadziesiąt procent.

Drugi przykład: awans i wynagrodzenie sędziego zależy od skrócenia czasu trwania spraw sądowych, które prowadzi, przy jednoczesnym spadku liczby uznanych odwołań od jego wyroku w wyższej instancji. Takich przykładów reform drugiej generacji mogę podać dziesiątki.

Zatem zamiast się zastanawiać, co Trybunał Konstytucyjny zrobi z ustawą, która prawdopodobnie jest gniotem prawnym, trzeba zacząć stosować sprawdzone na świecie metody z dziedziny nowoczesnego zarządzania w sektorze publicznym. Tylko czy znachor potrafi posługiwać się tomografem?

W zeszłym roku ujawniłem i nagłośniłem fakt, że w minionych pięciu latach zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło o 100 tysięcy osób, tyle, ile liczy polska armia. Czy pamiętają państwo, jak premier Tusk przyznał się do porażki i obiecał poprawę: zatrudnienie zostanie obniżone o 10 procent? Prezydent Komorowski skierował zalecającą to ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, zatem zamiast ograniczenia zatrudnienia będziemy mieli prawny impas.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację