Samorządy wprowadzają programy oszczędnościowe, by móc kontynuować inwestycje. To idea, którą powinien zastosować także rząd. Tylko inwestycje zapewnią nam wzrost gospodarczy, stworzą nowe miejsca pracy i pozwolą w przyszłości na zwiększenie wpływów do budżetu. To o wiele trudniejsze niż proste cięcia wydatków – co stosuje rząd – jednak znacznie lepsze dla gospodarki.

Dobrze też, że lokalne władze zaczynają wreszcie działać jak przedsiębiorstwa i szukają oszczędności poprzez racjonalne zarządzanie – usprawniają obieg dokumentacji, zmieniają umowy z operatorami telekomunikacyjnymi, serwisantami sprzętu IT, ubezpieczycielami itp. Przyda się każda złotówka, a praktyka pokazuje, że takie drobne działania, jak choćby wyłączanie niepotrzebnych żarówek, w skali roku dają niemałe pieniądze.

Gorzej, że wciąż nie nauczyły się prowadzić mądrej polityki personalnej. Zatrudnianie nowych ludzi w momencie, gdy trzeba oszczędzać, nie jest najlepszym pomysłem i żadne tłumaczenie tutaj nie pomoże. Nieprawdą jest, że przyjmowanie nowych zadań musi się wiązać z dodatkowym etatem. Najpierw należałoby sprawdzić, jaka jest efektywność już zatrudnionych osób, i wprowadzić motywacyjny system płac. Dopiero po usprawnieniu pracy urzędników i podniesieniu ich wydajności można rozważać zatrudnianie nowych, jeśli rzeczywiście jest to niezbędne.

Także oszczędzanie na szkoleniach nie jest dobrym rozwiązaniem. Urzędnik jak pracownik każdej firmy musi podnosić kwalifikacje. To warunek uzyskania sprawnej administracji, której w Polsce ciągle brak.