Jeszcze na początku lat 90. nic nie zapowiadało, że Krzysztof Walenczak, student warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, będzie odpowiadać w resorcie skarbu za wielomiliardowe transakcje. Po upadku PRL wyjechał do USA, pracował fizycznie jak inni emigranci. Zaoszczędzone pieniądze wydał jednak nie na dom w Polsce, ale na studia w college'u nowojorskiego City University, gdzie studiował rachunkowość. To pozwoliło mu wejść do świata finansjery (był audytorem w firmie Arthur Andersen).

Przepustką do wielkich transakcji były dopiero studia MBA w prestiżowej Harvard Business School, które ukończył w 2002 r. Znalazł pracę w Lehman Brothers, wówczas jednym z największych banków inwestycyjnych. W 2008 r. dostał zadanie stworzenia biura na nasz region. Przenosiny do Londynu tuż przed wybuchem kryzysu finansowego okazały się kolejnym punktem zwrotnym w jego karierze. Choć Lehman Brothers we wrześniu był już bankrutem, to kompetencje jego bankierów inwestycyjnych doceniła Nomura. Japońska instytucja przejęła także projekt, jaki Lehman realizował dla polskiego Ministerstwa Skarbu. Chodziło o doprowadzenie do ugody z holenderskim Eureko, które domagało się wielomiliardowego odszkodowania za niedopełnienie umowy prywatyzacyjnej dotyczącej PZU. Walenczak i jego zespół dopięli swego. Minister Aleksander Grad zaprosił go potem do pracy w resorcie – najpierw w charakterze doradcy, potem – wiceministra odpowiedzialnego za rynki kapitałowe.

– Delikatnie mówiąc, jest to ciężki człowiek do współpracy, ale póki co jest skuteczny. Zna to środowisko i nikt mu merytorycznie nie podskoczy. Bodaj po raz pierwszy w historii w resorcie skarbu jest były bankier inwestycyjny z międzynarodowym stażem. Pytanie, jak ocenia to, co się dzieje wokół sprzedaży Enei, i jaka jest jego rola w tym procesie – mówi przedstawiciel zagranicznego biura maklerskiego. Walenczak czuje rynki. – Wnosząc wkład w prywatyzację, kończę na swój sposób wojnę z PRL – mówił w jedynym dotąd wywiadzie prasowym dla „Rz" w styczniu tego roku. Walenczak był szarą eminencją ofert publicznych PZU i GPW, odpowiada także za prywatyzację Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Tajemnicą poliszynela jest, że był także inżynierem niezakończonych jak dotąd transakcji w branży energetycznej (sprzedaż Enei i Energi). Polskie środowisko maklerskie ma mu za złe, że w radzie giełdy nie znaleźli się jego kandydaci. Wszyscy zauważają, że wiceminister skutecznie namawia  swoich kolegów w zachodnich instytucjach do otwierania biur w Warszawie. To poszerza jej znaczenie  w regionie.

Wiceminister, pytany o hobby, odpowiada, że jest nim jego żona Katarzyna. Unika odpowiedzi na pytanie, co będzie robił po pracy w ministerstwie, która, jak twierdzi, jest tymczasową misją.