W powyborczy poniedziałek wielu może łączyć wynik wyborów parlamentarnych w Polsce z umocnieniem polskiej waluty. Fakt, złoty zyskał wobec głównych walut. Kurs euro zbliża się do 4,30 zł, a franka spadł nawet poniżej 3,5 zł.  Ale większe znaczenie od rozstrzygnięcia wyborczego wyścigu miało jednak wczorajsze spotkanie Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozyego. To ono tchnęło nadzieje w inwestorów na świecie - liczą oni na to, że liderzy UE na serio zabrali się za rozwiązywanie kryzysu w strefie euro.

Wracając na polskie podwórko - oczywiście zniknął jeden z czynników niepewności. I to może działać na korzyść polskiej waluty. Inwestorzy, zwłacza w czasach zawieruchy, podkreślają, że stabilność ma swoje znaczenie. Stąd sukces dotychczasowej koalicji rządowej odebrali pozytywnie. Ale po "optymistycznym" przyjęciu wyniku wyborów w Polsce ekonomiści z Zachodu i przedstawiciele agencji ratingowych upomną się zapewne o zapowiadane reformy. Będą przypominać rządowi, że musi poprawiać parametry określające kondycję polskich finansów publicznych.

Oczekiwane spowolnienie gospodarcze sprawi z kolei, że rząd będzie musiał na nowo przeanalizować założenia przyszłorocznego budżetu i poszukać kolejnych oszczędności.  W końcu w 2012 r. deficyt finansów publicznych ma spaść w Polsce poniżej 3 proc. PKB. W kryzysie szczególnie warto dotrzymywać obietnic. W innej sytuacji rynek kierunek zmian na rynku walutowym może być inny niż w powyborczy poniedziałek.