ostoźne rozmowy z doradcami

Sprzedawcy-doradcy odnieśli w historii kilka spektakularnych sukcesów.

Publikacja: 19.10.2011 03:37

Mieczysław Groszek, wiceprezes Związku Banków Polskich

Sprzedawali przez lata forda T, używając hasła, że klient może sobie zażyczyć samochód w każdym kolorze, byle był to czarny. Wiele lat później w tej samej ojczyźnie czarnego forda masowo sprzedawali najtrudniejszy produkt kredytowy, czyli hipoteki. A to dlatego, że był skonstruowany tak przyjaźnie, że praktycznie każdy mógł go dostać.

A potem sprzedawali należności od tych kredytów (tzw. subprimy), rekomendując je jako wartościowe aktywa. W innym segmencie rynku (i też w innych krajach) namawiali emerytów do kupna funduszy inwestycyjnych opartych na akcjach, przekonując, że jest to znacznie lepsze niż lokata bankowa.

Te działania na początku wyglądały na genialne w swojej prostocie, ale z czasem ich ocena jakoś się przewartościowała. Wraz z tym erozji uległa sława i charyzma przeciętnego doradcy, a wiara, że dzięki nim można mieć więcej niż z własnej wiedzy lub zaradności, została mocno nadwątlona. Nie dziwi, że niedawne uwielbienie i totalne zaufanie ustępuje bardziej zróżnicowanym relacjom klient – doradca, które przedstawię:

1. Model a contrario polega na tym, że inwestor robi dokładnie odwrotnie, niż radzi mu doradca, ale doradcę odwiedza, bo musi określić, co znaczy odwrotnie.

2. Model policentryczny egzogeniczny polega na zasięganiu porad u wielu doradców i kierowaniu się radą tego, który jakoś wyróżnił się wśród innych. Podobny jest on do odwiedzania z tą samą dolegliwością wielu lekarzy, chociaż tu wybiera się zwykle ostatniego.

3. Model policentryczny endogeniczny podobnie jak poprzedni zakłada wielość sygnałów, ale decyzja podejmowana jest autonomicznie na podstawie własnej analizy, często nawet przed konsultacją, która służy raczej do upewnienia się, że mamy rację, albo przekonania, że wszyscy inni to dyletanci, bo myślą inaczej niż my.

4. Model tradycyjny polega na pełnym zaufaniu do doradcy, z pełnym zrozumieniem dla faktu, że jeśli coś nie wyszło, to za sprawą nadmiernej wolatylności rynków.

Przedstawione wyżej modele odnoszą się raczej do nowych inwestycji, bo te „stare" aktualnie odrabiają skutki nadmiernej wolatylności rynków, a to właśnie pobudza do szukania alternatywnych modeli jak te przedstawione w punktach 1 – 4 powyżej.

Mieczysław Groszek, wiceprezes Związku Banków Polskich

Sprzedawali przez lata forda T, używając hasła, że klient może sobie zażyczyć samochód w każdym kolorze, byle był to czarny. Wiele lat później w tej samej ojczyźnie czarnego forda masowo sprzedawali najtrudniejszy produkt kredytowy, czyli hipoteki. A to dlatego, że był skonstruowany tak przyjaźnie, że praktycznie każdy mógł go dostać.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację