Brytyjski dziennik „Financial Times" delikatnie zarzucił Polakom lekkomyślność. Uznał, że chyba nikt nie powiedział nam o kryzysie, bo wciąż wydajemy pieniądze.

Powołał się na dane GUS, według których we wrześniu sprzedaż towarów wzrosła o 11,4 proc. wobec  września 2010 r. To rzeczywiście spory wzrost, większy, niż spodziewali się analitycy. Jednak dane dotyczą tylko większych placówek handlowych, takich, które zatrudniają więcej niż dziewięć osób. Co więcej, są nieporównywalne z innymi krajami UE.

Sytuacja wygląda nieco inaczej, jeśli weźmiemy pod uwagę dane o pełnej zbiorowości i takie, które da się „rzucić" na szersze tło. I tak obroty handlu detalicznego wzrosły u nas we wrześniu (roczny wzrost, wyrównywany sezonowo) tylko o 0,3 proc., po spadkach w sierpniu i lipcu – podał Eurostat. Średnia dla UE to minus 0,8 proc., a dla strefy euro – nawet minus 1,5 proc. Ale na Litwie, Łotwie i w Luksemburgu zwiększyły się one o ponad 8 proc., w Estonii – ponad 4 proc. W takich krajach jak Francja, Wielka Brytania i Finlandia – o 1,5 – 2 proc. Także wskaźnik zaufania konsumentów, opracowywany przez Komisję Europejską, w Polsce jest niższy niż unijna średnia. We wrześniu wynosił on w UE minus 20,2 pkt, u nas – minus 23,1 pkt. Jednym ze składników tego wskaźnika jest ocena własnej sytuacji finansowej w nadchodzących 12 miesiącach. Tu co prawda polskie gospodarstwa domowe widzą się w bardziej różowych barwach niż rodziny greckie, portugalskie czy węgierskie. Ale daleko nam do optymizmu Duńczyków, Niemców czy Szwedów.

Porównania te nie oznaczają jednak, że konsumpcja w Polsce przestała być jedną z sił napędowych gospodarki. W II kw. popyt konsumpcyjny wzrósł o ok. 3,6 proc., w III kw. powinno być podobnie. Teraz kluczowe jest, jak gospodarstwa domowe będą się zachowywać w nadchodzących miesiącach. – To trudno przewidywać, bo wiele zależy od czynników psychologicznych – ocenia Tomasz Kaczor, główny ekonomista BGK. Rzeczywiście, trudno o ocenę. Badania Brukseli pokazują, że we wrześniu lekko wzrósł optymizm Polaków w ocenie ogólnej sytuacji gospodarczej kraju. Za to według badań SGH to właśnie nastroje konsumenckie mocno się  pogorszyły. – Prognozy straszą nas recesją na świecie i załamaniem się polskiej gospodarki już od kilku miesięcy. Tymczasem w naszej rzeczywistości na razie niewiele się zmienia. Przeciętnie firmy nadal sporo zarabiają, nie ma ogromnych zwolnień i masowych bankructw, wielu pracowników dostaje podwyżki. Stąd i coś na kształt przyzwyczajenia do kryzysu – dodaje Kaczor.

Inna sprawa, że w sytuacji podbramkowej społeczeństwa powinny raczej oszczędzać, niż więcej wydawać. Ale Polacy to społeczeństwo na dorobku. Lubią mieć nowe rzeczy, lubią wydawać, jeśli nie rujnuje to ich budżetów.