"Rz": Carlsberg jest jedynym z trójki największych producentów piwa w Polsce, który nie odczuł do tej pory skutków stagnacji. W jaki sposób udało się spółce zanotować dwucyfrowy wzrost sprzedaży i zwiększyć udziały?
Jacek Pastuszka: Nie jesteśmy całkowicie odporni na skutki stagnacji na rynku piwa i też je odczuwamy. Jako najmniejszy z wielkiej trójki mamy na pewno mniejsze zasoby, ale nie gorsze zrozumienie trendów rynkowych i konsumenckich. I dobrze wykorzystujemy swoje szanse. Pomaga nam kultura organizacyjna, ceniąca różnorodność opinii, indywidualną odpowiedzialność, i skupienie w działaniu. Dbamy o wysoką, stabilną, przewidywalną jakość naszych produktów i szukanie wzajemnych korzyści w relacjach z partnerami handlowymi. Robimy swoje.
Konkurenci wytykają Carlsbergowi, że walczy ceną. To prawda?
Strategii firmy nie tworzy się po to, żeby była pozytywnie oceniana przez konkurencję. Wręcz przeciwnie. Byłbym zmartwiony gdyby nasze działania były pozytywnie oceniane przez konkurentów, a negatywnie przez właściciela. Na szczęście jest na odwrót. Podobnie jak innych dużych producentów, martwi nas spadająca średnia cena piwa w Polsce, szczególnie w obliczu rosnących kosztów produkcji. Ale to konsument decyduje, wybierając tańsze opakowania zwrotne, szukając promocyjnych okazji w handlu, i wybierając konkretne marki. My podążamy za tymi trendami. Podobnie zresztą jak nasi konkurenci, o czym można się przekonać odwiedzając najbliższy sklep.
Opieracie swoją sprzedaż głównie o dyskonty?