W grupie inwestorzy tracą rozsądek

Wpro­wa­dze­nie do­dat­ko­wych ob­cią­żeń re­gu­la­cyj­nych i ka­pi­ta­ło­wych, np. po­dat­ku od trans­ak­cji, któ­re spo­wol­ni­ły­by biz­nes, by­ło­by po­wa­żnym błę­dem – mó­wi Steven Kandarian, pre­zes Me­tLi­fe

Publikacja: 21.11.2011 00:37

W grupie inwestorzy tracą rozsądek

Foto: Rzeczpospolita, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Rz: MetLife przewidział pęknięcie bańki nieruchomościowej. Czy teraz też macie obserwacje, którymi warto się podzielić z rynkami?

Steven Kandarian:

Na podstawie analizy fundamentalnej prowadzonej od 2005 r. zaczęliśmy wycofywać się z niebezpiecznych kredytów. Jedną z decyzji, jakie w jej wyniku podjęliśmy, była sprzedaż olbrzymiego, należącego do MetLife, kompleksu apartamentów w Nowym Jorku. W 2006 r. znaleźliśmy kupca, który zapłacił 5,4 mld dol., teraz inwestycja ta jest warta mniej niż 3 mld dol. W momencie sprzedaży nie mieliśmy pewności, że znajdujemy się w szczycie rynku, ale że blisko niego. A to jeden z częstszych błędów inwestycyjnych – czekanie zbyt długo zamiast sprzedawać wtedy, gdy zwrot z inwestycji może nie jest maksymalny, ale i tak bardzo duży. M.in. dzięki tej transakcji mieliśmy środki, by przejąć sprzedawany przez AIG biznes ubezpieczeniowy. Byliśmy jedynym chętnym, a dzięki przejęciu staliśmy się jedną z największych firm ubezpieczeń życiowych na świecie.

Czy pomogło także szczęście?

Mieliśmy otwarty umysł. Nie szliśmy za tłumem. Wiele firm z Wall Street popełniło kardynalny, lecz bardzo popularny błąd: uwierzyło, że skoro wszyscy liczą, że ceny nieruchomości będą szły w górę, z pewnością tak będzie. To ogólnie duży problem inwestorów. Biznesmeni potrafią tak dużo czasu spędzać we własnym towarzystwie, że przestają logicznie myśleć i przestawiają się na myślenie życzeniowe. A rynki zwyczajnie nie mogą rosnąć 10 – 15 proc. co roku do końca świata. Najważniejszą umiejętnością inwestora jest odsunięcie się i spojrzenie na rynek obiektywnym okiem.

W Polsce pod względem zyskowności jesteśmy na trzecim miejscu. Zostanie liderem jest w zasięgu

UE planuje podatek od transakcji finansowych. Czy spowoduje to odpływ kapitału na inne rynki?

Model biznesowy sektora bankowego stoi pod znakiem zapytania. Gracze nie mają pewności, że warto inwestować w niego nawet przy mocno przecenionych obecnie akcjach. Wprowadzenie dodatkowych obciążeń regulacyjnych i kapitałowych, np. podatku od transakcji, które spowolniłyby biznes, byłoby poważnym błędem. Bankowość to sektor, który walczy, by wrócić do stabilizacji, do jakiegoś poziomu zyskowności. Nawet administracja Baracka Obamy sprzeciwiła się tej propozycji i uważam to za decyzję właściwą.

Pomysłodawcy podatku mówią o powstrzymaniu działań spekulantów...

Teoretycznie podatek mógłby mieć pozytywny wpływ na ukrócenie działań spekulantów, jednak jak wprowadzić rozróżnienie dla tych, którzy będą lub nie będą nim objęci? Koszty i tak byłyby przerzucone na zwykłych klientów, więc uważam ten podatek za pomysł chybiony.

Klienci banków już są niezadowoleni. Czy kłopoty spowodowała jedynie chciwość bankierów, jak twierdzi część protestujących na Wall Street?

To jeden z najbardziej skomplikowanych problemów, który jest jednak zbytnio upraszczany. Mieliśmy zbyt luźne regulacje, a dodatkowo zachęty rządowe do zaciągania pożyczek także przez tych Amerykanów, których zwyczajnie nie było na to stać. To wszystko przyczyniło się do obecnej sytuacji. Jednak gdy system padł i pękła bańka nieruchomościowa, kozłami ofiarnymi stali się bankierzy. Jest to dość zrozumiałe z punktu widzenia zwykłego obywatela: bankierzy dostają gigantyczne wynagrodzenia. To jednak zbytnie uproszczenie, ktoś w końcu brał te kredyty, mimo że wiązało się to z dużym ryzykiem.

Czy można więc mówić, że kredytobiorców również zgubiła chciwość?

Ludzie wierzyli i chcieli wierzyć, że boom na rynku mieszkaniowym będzie trwać w nieskończoność. Liczyli, że zarobią na nim dobre pieniądze i staną się bogaci. Tak samo w niekończący się wzrost cen domów i mieszkań wierzyła część sektora bankowego. To nierealistyczne założenia, a gdy bańka pękła, wiele osób zostało zaskoczonych i dopiero wtedy zrozumiało błąd.

Czy ubezpieczyciele też ponoszą część winy?

Była jedna firma ubezpieczeniowa, która w 2008 r. przyjęła rządową pomoc – to AIG. Część biznesu, która spowodowała, że znaleźli się w kryzysie, nie dotyczyła jednak ubezpieczeń, lecz gwarancji udzielonych sektorowi bankowemu.

Był pan na szczycie G20 w Cannes. Jakie są największe wyzwania, przed którymi stoi globalna gospodarka?

Największy niepokój związany jest z zagrożeniem rozlania się problemu Grecji na inne kraje, co ma miejsce we Włoszech. Mocno negatywnie wpłynęłoby to na strefę euro i cały system monetarny UE. Rezultaty byłyby odczuwalne także w USA, ponieważ np. amerykańskie instytucje finansowe są powiązane z europejskimi bankami i gospodarkami poprzez obligacje państwowe. Gdy znajdziemy rozwiązanie na problemy w strefie euro, rynki na całym świecie się odbiją.

Angela Merkel zauważyła jednak, że zainteresowanie kontrybucją do EFSF jest małe. Jak sprawić, by to się zmieniło?

Zaangażowanie kapitału w Europie musi mieć dla krajów spoza regionu sens ekonomiczny. Chiny czy USA mogą być zainteresowane pomocą, jednak by tak się stało, rozwiązania problemów strefy euro muszą być na tyle rozsądne, by inwestorzy uwierzyli, że dobrze zainwestują. Mówię o wiarygodnych rozwiązaniach, ale też o wiarygodnych przywódcach.

Odchodzący szef rady nadzorczej MetLife Robert Henrikson wyraził nadzieję, że MetLife Amplico zostanie liderem w Polsce. Czy to aktualne?

Europa Środkowo-Wschodnia jest jednym z naszych kluczowych rynków i bez wątpienia chcemy rozwijać tę część biznesu. Są tu ogromne szanse rozwoju przez wiele lat. Co więcej, jeśli pojawią się okazje do przejęć, przyjrzymy się im uważnie. W Polsce pod względem zyskowności jesteśmy na trzecim miejscu. Zostanie liderem, mimo że nie będzie łatwe, jest w zasięgu.

Kiedy może to nastąpić?

W 2007 r. uznaliśmy, że jesteśmy zbyt skupieni na USA. Mieliśmy nadzieję, że w ciągu pięciu lat ok. 20 do 25 proc. zysków będzie pochodziło spoza USA. Dzięki przejęciu Alico teraz jest to 40 proc., czyli czasem można osiągnąć cel szybciej, niż się zakładało. Przyjmijmy bezpiecznie, że objęcie pozycji lidera w Polsce nastąpi w ciągu dekady. Jeśli uda się wcześniej, będziemy bardziej niż zadowoleni.

 

CV

Steven Kandarian jest prezesem grupy MetLife od maja. Wcześniej był dyrektorem inwestycyjnym. Od stycznia obejmie jednocześnie stanowisko szefa rady nadzorczej MetLife. Przed związaniem się z ubezpieczycielem przewodził Korporacji Gwarancji Emerytalnych (PBGC), Orion Partners oraz Eagle Capital Holding. Jest absolwentem Clark University oraz Georgetown University Law Center. Tytuł MBA zdobył w Harvard Business School. ?

Rz: MetLife przewidział pęknięcie bańki nieruchomościowej. Czy teraz też macie obserwacje, którymi warto się podzielić z rynkami?

Steven Kandarian:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację