Działa ono wtedy, gdy najwyżsi urzędnicy państwowi muszą wykonać swoje zadania, ale wszystkie publiczne pieniądze wydali już na coś innego. Dochodzą wówczas zwykle do ściany i jedyny pomysł, jaki im wpada do głowy, to... sięgnięcie po pieniądze prywatne. Zazwyczaj drenowani są przedsiębiorcy.
Oto przykład z ostatnich tygodni. Resort edukacji (który ma wielki problem z właściwym wynagradzaniem nauczycieli) ogłosił zamiar głębokiej reformy szkolnictwa zawodowego. Słusznie, bo wymaga ono pilnych zmian. Gospodarka od dawna cierpi z powodu braku należycie przygotowanej kadry. Dlatego przedsiębiorcy zgłaszali gotowość współpracy przy tworzeniu nowych programów nauczania. Uczniowie zawodówek mogliby jeszcze w szkolnych ławkach poznać najaktualniejsze potrzeby, procedury, know-how. Opuszczając szkoły, byliby na bieżąco z aktualnym poziomem wiedzy w swojej branży.