Działa ono wtedy, gdy najwyżsi urzędnicy państwowi muszą wykonać swoje zadania, ale wszystkie publiczne pieniądze wydali już na coś innego. Dochodzą wówczas zwykle do ściany i jedyny pomysł, jaki im wpada do głowy, to... sięgnięcie po pieniądze prywatne. Zazwyczaj drenowani są przedsiębiorcy.
Oto przykład z ostatnich tygodni. Resort edukacji (który ma wielki problem z właściwym wynagradzaniem nauczycieli) ogłosił zamiar głębokiej reformy szkolnictwa zawodowego. Słusznie, bo wymaga ono pilnych zmian. Gospodarka od dawna cierpi z powodu braku należycie przygotowanej kadry. Dlatego przedsiębiorcy zgłaszali gotowość współpracy przy tworzeniu nowych programów nauczania. Uczniowie zawodówek mogliby jeszcze w szkolnych ławkach poznać najaktualniejsze potrzeby, procedury, know-how. Opuszczając szkoły, byliby na bieżąco z aktualnym poziomem wiedzy w swojej branży.
Tych korzyści nikt nie kwestionuje. Problemem zawodówek nie są jednak tylko przestarzałe programy nauczania. Nie ma kto w nich uczyć! Za 2 tys. zł żaden specjalista nie będzie przekazywać swojej wiedzy, bo pójdzie do normalnej pracy i zarobi kilka razy więcej. Rząd nie ma jednak pieniędzy na realizację zadań edukacyjnych, za które jest odpowiedzialny, bo wydaje je na inne cele. Przy prezentacji reformy zawodówek usłyszeliśmy, że „pracodawcy dołożą się do systemu". „Firmy będą mogły przez samorząd dołożyć się do pensji nauczyciela dowolną kwotą" – stwierdzili reprezentanci resortu edukacji.
To nic innego jak akademicki przykład prawa drenowania przy ścianie! Żeby tak samo wyraźnie zilustrować prawo ciążenia Newtona, należałoby wyrzucić kowadło z dachu najwyższego biurowca w Polsce. A i tak dziura uczyniona przezeń w ziemi byłaby płytkim dołkiem w porównaniu z pomysłowością resortowych urzędników.
Nie! Tak być nie może! Pracodawcy nie są skarbonką pieniędzy, do której rząd systematycznie sięga, by łatać pustą kasę. Nie może być tak, że pracodawcy dofinansują nauczycieli zawodu. Nie wolno myśleć o przedsiębiorcach: „Niech płacą podatki, niech dokładają się w formie danin solidarnościowych i innych, niech finansują też nauczycieli. A dzięki temu rząd rozda budżet komu zechce i jak zechce".