Co dalej z otwartymi funduszami emerytalnymi? Czy nastąpi nacjonalizacja spółek giełdowych? Te pytania od kilku lat dręczą inwestorów. Niedawno w Londynie odbyła się konferencja promująca nasz rynek kapitałowy. Przedstawiciele kilkudziesięciu firm z GPW spotykali się z zarządzającymi największych grup finansowych świata. Tam również pytano o przyszłość OFE. W kuluarach mówiono wprost, że obawy z nią związane obniżają wyceny polskich spółek.
Jak ujawniliśmy w piątek, premier Mateusz Morawiecki w końcu wyraźnie zapowiedział, że w najbliższych miesiącach rozstrzygną się losy OFE. 25 proc. aktywów ma trafić do Funduszu Rezerwy Demograficznej (czyli pośrednio do ZUS), a 75 proc. ma zostać „oddane" Polakom na specjalne, prywatne konta emerytalne.
Słychać komentarze ekonomistów zastanawiających się, czy rzeczywiście jest się z czego cieszyć. „Zabierają przecież 25 proc. aktywów, które posłużą sfinansowaniu socjalnych wydatków rządu". A jednak powód do zadowolenia jest. Zapowiedziany przez premiera scenariusz jeszcze niedawno wcale nie był pewny. W rządzie była grupa osób przekonana, że najlepszym pomysłem na zagospodarowanie aktywów OFE jest wrzucenie wszystkiego do jednego worka w ZUS. Za jednym zamachem, tak jak kilka lat temu uczyniła to Platforma Obywatelska z obligacyjnymi aktywami OFE, można by takim działaniem obniżyć zadłużenie i deficyt budżetowy, a poza tym nowy wpływowy akcjonariusz – czyli ZUS – musiałby przecież mieć w spółkach, w jej radach nadzorczych i zarządach, swoich przedstawicieli. Tyle że samo ogłoszenie takiego nierynkowego scenariusza załamałoby wyceny spółek i uderzyło w giełdę.
Premier wybrał inne rozwiązanie, które, jeśli zostanie wprowadzone w życie, nie tylko posłuży giełdzie, ale i znacząco zwiększy zaufanie do startujących w połowie roku pracowniczych planów kapitałowych. Wzrośnie szansa powodzenia tego rządowego pomysłu na systemowe oszczędzanie na emeryturę i budowę długoterminowych oszczędności, tak ważnych dla rozwoju gospodarki. Dlatego też rząd nie powinien zwlekać z przedstawieniem szczegółów pomysłu na OFE i jego wdrożeniem. Dobrym ubocznym skutkiem prorynkowego scenariusza będzie też popularyzacja giełdy i edukacja ekonomiczna na masową skalę.
W jednej chwili aż 16 mln Polaków – dzisiaj klientów OFE – zostanie inwestorami z portfelem wartym średnio ok. 8 tys. zł. Zakładam, że wielu zechce zrozumieć gospodarkę i zacząć śledzić wydarzenia w spółkach oraz na giełdowym parkiecie.