Adam Góral, prezes Asseco Poland, to dobry przykład menedżera, który dzięki własnym umiejętnościom oraz uporowi i konsekwencji w realizacji celów stworzył firmę, która powoli zaczyna być rozpoznawana na całym świecie.
Zaczynał skromnie, jako pracownik naukowy. Szybko jednak wciągnął go biznes. Pierwszym był zakład produkcji keczupu. Potem przyszedł czas na poważniejsze wyzwania. Góral kierował rzeszowskim oddziałem warszawskiego Compu. Po jakimś czasie okazało się, że Comp Rzeszów przerósł spółkę matkę i się usamodzielnił. W 2004 r. kierowana przez Górala firma zadebiutowała na GPW. Chciała pozyskać pieniądze na ekspansję zagraniczną. Jej prezes nigdy nie ukrywał, że chce udowodnić światu, że Polacy są bardzo dobrymi informatykami, a stworzone przez nich aplikacje mogą z powodzeniem konkurować z zachodnimi rozwiązaniami. Budowa grupy zaczęła się od zakupów na Słowacji i w Czechach. Potem Asseco ruszyło na Bałkany. Kolejnym kierunkiem ekspansji była Europa Zachodnia i Północna.
Rzeszowska spółka nie zaniedbywała też polskiego podwórka. Przebijając się na salony, Góral przejął Softbank. Jeszcze odważniejszą decyzją było przejęcie od Ryszarda Krauzego, za pieniądze pożyczone w banku, Prokomu Software. Już po roku okazało się, że była to bardzo dobra decyzja, bo dała Asseco legitymację do ubiegania się o największe i najważniejsze kontrakty informatyczne w naszym kraju.
Po zdobyciu pozycji lidera branży IT w Polsce (Asseco Poland przerasta innych rodzimych graczy o kilka długości) grupa skupiła się na dużych przejęciach poza Polską. Pod koniec 2010 r. przejęła większościowy pakiet izraelskiej grupy Formula Systems za 145 mln dolarów. Jest to na razie największa zagraniczna inwestycja w historii polskiej branży IT.
– Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co robią Izraelczycy. Udowodnili, że mogą budować firmy, które doskonale radzą sobie w świecie. Możemy się od nich uczyć – uzasadniał.