Wielkanocny kłopot z inflacją

Co­raz czę­ściej za­czy­na­my się mar­twić o in­fla­cję. I nic dziw­ne­go – kto na chwi­lę za­po­mni o tym pro­ble­mie, zde­rza się z nim bo­le­śnie na sta­cji ben­zy­no­wej

Publikacja: 06.04.2012 04:08

Wielkanocny kłopot z inflacją

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Al­bo w skle­pie, gdzie ce­ny żyw­no­ści naj­pierw gwał­tow­nie wzro­sły, a te­raz nie ma­ją ocho­ty spa­dać. Al­bo w skrzyn­ce pocz­to­wej, gdzie cze­ka już wyż­szy ra­chu­nek za gaz.

W ta­kiej sy­tu­acji nie dzi­wi, że ko­men­ta­to­rzy i ana­li­ty­cy od wie­lu mie­się­cy nie­zmien­nie pro­gno­zu­ją, że NBP już wkrót­ce za­cznie pod­wyż­szać sto­py pro­cen­to­we. Człon­ko­wie Ra­dy Po­li­ty­ki Pie­nięż­nej by­naj­mniej nie pusz­cza­ją tych ko­men­ta­rzy mi­mo uszu. Do­sto­so­wu­jąc się do ocze­ki­wań ryn­ku, de­kla­ru­ją w wy­po­wie­dziach, że choć jesz­cze tym ra­zem stóp nie pod­nie­śli (tak jak po­now­nie nie zro­bi­li te­go w mi­ja­ją­cym ty­go­dniu), to jed­nak są go­to­wi la­da mo­ment to uczy­nić (al­bo, jak to ład­nie okre­śli­li w śro­do­wym ko­mu­ni­ka­cie, „moc­niej niż przed­tem sy­gna­li­zu­ją roz­wa­że­nie ich pod­wyż­ki"). A tym­cza­sem sto­py od nie­mal ro­ku po­zo­sta­ją nie­zmie­nio­ne.

Sko­ro po­trze­ba pod­wy­żek stóp jest tak oczy­wi­sta, dla­cze­go nie na­stę­pu­je? Czy ana­li­ty­cy nie wie­dzą, o czym mó­wią? Czy RPP po­gu­bi­ła się w za­wi­ło­ściach po­li­ty­ki pie­nięż­nej i za­po­mi­na na czas za­gło­so­wać? Nic ta­kie­go. Po pro­stu wy­glą­da na to, że go­spo­dar­ka świa­to­wa – a w ślad za nią i pol­ska – wcho­dzi w no­wy okres tur­bu­len­cji. W okres stag­fla­cji, czy­li czas, gdy kiep­skie­mu wzro­sto­wi go­spo­dar­cze­mu bę­dzie to­wa­rzy­szyć upo­rczy­wa, trud­na do zwal­cze­nia in­fla­cja.

Przy­czy­ny tej tur­bu­len­cji upa­try­wał­bym w bez­tro­skim dru­ko­wa­niu przez ame­ry­kań­ski bank cen­tral­ny bi­lio­nów do­la­rów. Przez dłu­gi czas owe do­la­ry gdzieś bez śla­du prze­pa­da­ły, nie po­wo­du­jąc wzro­stu cen. Te­raz jed­nak za­czę­ły wresz­cie się po­ja­wiać na ryn­ku su­row­co­wym, win­du­jąc w gó­rę ce­ny ro­py naf­to­wej. A w ślad za tym ce­ny wszyst­kie­go.

Już raz mie­li­śmy do czy­nie­nia z glo­bal­ną stag­fla­cją – dzia­ło się to w la­tach 70. Wte­dy ko­lej­ność wy­da­rzeń by­ła od­mien­na: naj­pierw z po­wo­dów po­li­tycz­nych kra­je arab­skie sko­ko­wo pod­nio­sły ce­ny ro­py, po­tem ban­ki cen­tral­ne głów­nych kra­jów świa­ta do­dru­ko­wa­ły pie­nią­dze, nie chcąc do­pu­ścić do dłu­go­trwa­łej re­ce­sji. Te­raz jest ina­czej: naj­pierw ban­ki do­dru­ko­wa­ły pie­nią­dze, ra­tu­jąc in­sty­tu­cje fi­nan­so­we i usi­łu­jąc wy­cią­gnąć go­spo­dar­kę z kry­zy­su, po­tem za­czę­ły wzra­stać ce­ny ro­py. Ale efekt bę­dzie praw­do­po­dob­nie ten sam. Stag­fla­cja.

Dla­cze­go stag­fla­cja przy­pra­wia o tak sil­ny ból gło­wy ban­ki cen­tral­ne? To pro­ste. Czy­ni ona wła­ści­wie nie­moż­li­wym pro­wa­dze­nie stan­dar­do­wej po­li­ty­ki pie­nięż­nej. W du­żym uprosz­cze­niu rzecz wy­glą­da tak. W nor­mal­nych cza­sach in­fla­cja to­wa­rzy­szy szyb­kie­mu wzro­sto­wi po­py­tu ryn­ko­we­go i pro­duk­cji. Je­śli bank cen­tral­ny nie chce do­pu­ścić do przy­spie­sze­nia wzro­stu cen, po­wi­nien pod­nieść sto­py pro­cen­to­we, osła­bia­jąc ko­niunk­tu­rę ryn­ko­wą. Z ko­lei w okre­sach spo­wol­nie­nia go­spo­dar­cze­go pre­sja in­fla­cyj­na wy­raź­nie spa­da, a bank cen­tral­ny nie mu­si się oba­wiać ob­ni­żek stóp pro­cen­to­wych.

Kie­dy jed­nak ma­my do czy­nie­nia ze zja­wi­ska­mi stag­fla­cyj­ny­mi, do­bre­go ru­chu po pro­stu nie ma. Wy­so­ka in­fla­cja za­chę­ca­ła­by do pod­wy­żek cen, z ko­lei słab­ną­cy po­pyt su­ge­ru­je po­trze­bę ob­ni­żek. To praw­dzi­wy kosz­mar dla po­li­ty­ki pie­nięż­nej, z któ­rym chy­ba za­czy­na zma­gać się rów­nież Pol­ska. I sy­gnał, że trze­ba do­brze się za­sta­no­wić nad stra­te­gią pro­wa­dze­nia po­li­ty­ki pie­nięż­nej, bo mo­że to być w naj­bliż­szych la­tach bar­dzo trud­na sztu­ka.

A co to ma wspól­ne­go z Wiel­ka­no­cą? No cóż, nie­wie­le, mo­że po­za wy­so­ki­mi ce­na­mi ja­jek. Mi­mo wszyst­ko, We­so­łych Świąt!

Autor jest  głównym ekonomistą PwC w Polsce

Al­bo w skle­pie, gdzie ce­ny żyw­no­ści naj­pierw gwał­tow­nie wzro­sły, a te­raz nie ma­ją ocho­ty spa­dać. Al­bo w skrzyn­ce pocz­to­wej, gdzie cze­ka już wyż­szy ra­chu­nek za gaz.

W ta­kiej sy­tu­acji nie dzi­wi, że ko­men­ta­to­rzy i ana­li­ty­cy od wie­lu mie­się­cy nie­zmien­nie pro­gno­zu­ją, że NBP już wkrót­ce za­cznie pod­wyż­szać sto­py pro­cen­to­we. Człon­ko­wie Ra­dy Po­li­ty­ki Pie­nięż­nej by­naj­mniej nie pusz­cza­ją tych ko­men­ta­rzy mi­mo uszu. Do­sto­so­wu­jąc się do ocze­ki­wań ryn­ku, de­kla­ru­ją w wy­po­wie­dziach, że choć jesz­cze tym ra­zem stóp nie pod­nie­śli (tak jak po­now­nie nie zro­bi­li te­go w mi­ja­ją­cym ty­go­dniu), to jed­nak są go­to­wi la­da mo­ment to uczy­nić (al­bo, jak to ład­nie okre­śli­li w śro­do­wym ko­mu­ni­ka­cie, „moc­niej niż przed­tem sy­gna­li­zu­ją roz­wa­że­nie ich pod­wyż­ki"). A tym­cza­sem sto­py od nie­mal ro­ku po­zo­sta­ją nie­zmie­nio­ne.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację