Nie, dość pesymistycznie oceniam perspektywy rynków akcji. Kryzys zadłużeniowy w Europie jest bowiem daleki od rozwiązania, a ożywienie gospodarcze w USA może się okazać kruche, bo wykreowano je keynesowską polityką taniego pieniądza, pomocy dla banków i zwiększonych wydatków publicznych. To nie zachęca do optymizmu. W takich okolicznościach zalecam zróżnicowanie portfela inwestycyjnego, aby znajdowały się w nim aktywa, których ceny są nieskorelowane. Jednocześnie nadmierna dywersyfikacja też nie jest pożądana. Należy się trzymać aktywów, które się dobrze zna. Najlepiej inwestować w akcje wysokiej jakości spółek płacących wysokie dywidendy, a także w bezpieczne obligacje.
Krytykuje pan keynesowskie programy stymulacyjne, tymczasem politycy i ekonomiści coraz częściej dochodzą do wniosku, że gospodarka strefy euro potrzebuje jeszcze więcej wsparcia. Jak argumentują, bez wzrostu gospodarczego same zaciskanie pasa przez zadłużone kraje nie zażegna kryzysu.
To błędne rozumowanie. Programy oszczędnościowe prowadzą do wzrostu gospodarczego, podczas gdy zbyt hojne systemy pomocy społecznej je ograniczają. Zadłużone kraje Europy muszą nauczyć się żyć w ramach środków, którymi dysponują, a rozwojowi gospodarki sprzyjać poprzez cięcia podatków, ograniczanie dławiących przedsiębiorczość regulacji i zwiększanie elastyczności rynków pracy, które dziś są skrępowane np. przepisami o płacy minimalnej. To będzie gorzkie lekarstwo, ale jeśli zadłużone kraje Europy je zażyją, szybciej doznają ożywienia gospodarczego niż teraz, gdy zamiast mierzyć się z problemami, mogą liczyć na międzynarodową pomoc.
Dlaczego rządy tak trudno przekonać do przyjęcia tego lekarstwa, skoro jest ono tak skuteczne, jak pan mówi?
W uproszczeniu, za wzrost PKB odpowiadają trzy czynniki: wydatki inwestycyjne, wydatki konsumpcyjne i wydatki rządowe. Dziś powszechnie uważa się, że napędem gospodarek są dwie ostatnie kategorie wydatków. To nieprawda. Motorem gospodarki jest ostatecznie przedsiębiorczość, inwestycje – czyli oszczędności – oraz wysoka produktywność kapitału i pracowników. Dlatego najlepiej radzą sobie kraje, które mają dobrze wykształconą siłę roboczą, elastyczne i rozwinięte rynki pracy i kapitału oraz wysoki poziom oszczędności. Jak mówi tzw. prawo Saya, wydatki konsumpcyjne to skutek rozwoju gospodarczego, a nie jego przyczyna: rosną, gdy zdrowe są sektor produkcyjny i rynek pracy. Pogląd, że to wydatki konsumpcyjne są najważniejsze, wynika z mylącej konstrukcji wskaźnika PKB, który obejmuje tylko wydatki na dobra finalne. Gdyby zliczać wydatki na wszelkie rodzaje dóbr, to wydatki inwestycyjne byłyby najważniejszą składową gospodarki.
Rozwój gospodarki można pobudzić poprzez cięcia podatków i ograniczanie dławiących przedsiębiorczość regulacji