Aleksandrowicz: Między nami banksterami

Ciekawe, co nasi bankowcy mają do powiedzenia w sprawie największej afery finansowej ostatnich lat

Publikacja: 08.07.2012 13:32

Aleksandrowicz: Między nami banksterami

Foto: ROL

Chyba w lutym albo w marcu zgłaszałem pani , która była wówczas moją nową szefową, sprawę afery Libor jako temat do tekstu. Nie kupiła, a miesiąc później mnie zwolniła, bo nie pasowałem do koncepcji. OK. Być może miała rację. Jeden z problemów relacji mediów z gospodarką  polega dziś na tym, że to co istotne, jest trudnosprzedawalne szerokiej  publiczności, w przeciwieństwie do wynurzeń kulinarnych Magdy Gessler.

Mimo to spróbuję napisać kilka słów o Liborgate. Sprawa jest znana. Największe banki świata ustalały  stopę Libor nie na warunkach rynkowych, lecz im odpowiadających. Barclays Bank , który jako pierwszy  poszedł na współpracę ze śledczymi, dostał 0,5 mld dol. kar, a  dymisję złożyli szef rady nadzorczej i prezes. Sprawa bąbelkowała od 2 lat, a wybuchła nieodwracalnie  kilkanaście dni temu.

Skandal  oczywiście dotyczy także polskich klientów banków krajowych i zagranicznych, którzy w różnych kontraktach mają wpisany Libor jako punkt odniesienia. Nie wiem czy tracili na tym, czy zyskiwali, ale rzecz jest niewątpliwie interesująca. Tytuł głównego komentarza  redakcyjnego w najnowszym numerze „The Economist" brzmi „Banksters". Będą dymisje na całym świecie i procesy, to jasne.

Ale co mnie w tym ruszyło?

Dwie sprawy. Po pierwsze, co mają do powiedzenia  polscy bankowcy. Otóż wklepałem w guglarkę – losowo dobierając nazwiska - Morawiecki Barclays. Cisza. Sikora Barclays - cisza. Jagiełło Barclays - cisza. Lovaglio - Barclays . Jak wyżej - cisza. Oczywiście mogłem coś przegapić, ale wygląda na to, że żaden z naszych prezesów banków nie uznał za stosowne wypowiedzieć się w sprawie prawdopodobnie największej afery finansowej ostatnich lat.

Owszem, nie mają z tym nic wspólnego , więc  nie musieli wypowiadać się, a może po prostu nikt ich nie pytał. Kantowali maklerzy 10 czy 15 największych światowych banków, o czym wiedzieli lub nie wiedzieli ich  prezesi,  ale mam nadzieję, że nie prezesi córek w Polsce, nie mówiąc o skarbowym PKO BP.

Ale jest i druga kwestia, która być może tłumaczy milczenie w sprawie.  Otóż bodaj trzy lata temu pojawiły się plotki o manipulowaniu polską stopą WIBOR Podobnie jesienią ubiegłego i wiosną tego roku, kiedy wątpliwości w sprawie kwotowań WIBOR zgłosił wiceprezes NBP Witold Koziński.  Teraz jak się wydaje jedynym finansistą, który dał publicznie głos  po wybuchu afery Barclaysa (zauważalny w prostych poszukiwaniach w necie),  jest Grzegorz Bierecki, senator i szef SKOK-ów. Mianowicie Bierecki wysłał  list do premiera Donalda Tuska z pytaniem, czy polskie instytucje – KNF, NBP, UOKiK kiedykolwiek sprawdzały,  jak ustalany jest polski WIBOR  i czy  nie ma tu nieprawidłowości.  O SKOK-ach i ich szefie mam pogląd ustalony, ale pytanie jakie stawia senator Bierecki ma sens. Tymczasem - cisza.

Teraz bardziej ogólnie.  Określenie bankster, które niewątpliwie się upowszechni  wkrótce, dotyczy całej bankowej społeczności , także Bogu ducha winnych polskich bankowców. To określenie pojawiło się już wcześniej, kiedy wyszło na jaw, że gigantyczne bonusy brali ci sami szefowie banków, którym udało się doprowadzić je na  krawędź bankructwa, albo  ci którzy wpychali  klientom - niczego nie świadomym idiotom (t.zw. muppetom, według wewnętrznej korespondencji  Goldman Sachs) - śmieciowe instrumenty finansowe. Myślę, że po Liborgate, choć bezpośrednio dotyczy tylko nielicznych megabanków, wszyscy prezesi instytucji finansowych od Honolulu do Delhi i od Glasgow do CapeTown powinni zastanowić  się, co zrobić, żeby system, w którym mają nadzwyczajną osobistą pozycję materialną i siłę polityczno-ekonomiczną,  się nie zawalił. Bo jak nic nie zrobią – zawali się, choć być może mając 58 lat tego dnia nie dożyję.

Chyba w lutym albo w marcu zgłaszałem pani , która była wówczas moją nową szefową, sprawę afery Libor jako temat do tekstu. Nie kupiła, a miesiąc później mnie zwolniła, bo nie pasowałem do koncepcji. OK. Być może miała rację. Jeden z problemów relacji mediów z gospodarką  polega dziś na tym, że to co istotne, jest trudnosprzedawalne szerokiej  publiczności, w przeciwieństwie do wynurzeń kulinarnych Magdy Gessler.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10