Można by dokonać innych wyborów, ale już „Traktat o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej" przewiduje możliwość przekazania części uprawnień regulacyjnych EBC. Ten wybór pozwala więc rozwiązać problem szybko, a tego właśnie potrzebujemy. Oczywiście, będzie potrzebna ścisła koordynacja działań EBC i EBA, która pozostanie odpowiedzialna za tworzenie przepisów dla sektora bankowego w całej UE i za mediacje między krajowymi organami nadzorczymi w razie konfliktów. EBA będzie także nadal odpowiadała za monitorowanie zagrożeń dla sektora bankowego UE oraz prowadzenie na tym szczeblu testów wytrzymałości.
Poprzednia runda testów wytrzymałości (ang. stress trsts), zakończona latem ub.r., była dość szeroko krytykowana za zbytnią pobłażliwość. Chodziło m.in. o to, że banki mogły stosować własne modele do przypisywania poszczególnym aktywom wag ryzyka, od czego zależy wysokość wymaganego dla nich zabezpieczenia kapitałowego, oraz o zbyt optymistyczne założenia co do przeceny znajdujących się w portfelach banków obligacji zadłużonych państw strefy euro. Czy kolejna runda testów, zaplanowana na 2013 r., będzie bardziej surowa?
W moim przekonaniu metodologia, którą zastosowaliśmy, była dość solidna. To, że banki używały wewnętrznych modeli aby oszacować swoje potrzeby kapitałowe jest zgodne z regulacjami. My nieco im to zadanie utrudniliśmy, bo wymagaliśmy, aby banki wzajemnie oceniały swoje szacunki, co miało zagwarantować, że wyniki testów będą spójne w całej UE. Faktem jest natomiast, że metodologia testów była szeroko krytykowana za podejście do zaangażowania banków w obligacje skarbowe. Wtedy trudno było zastosować inne podejście. Niedługo po publikacji wyników testów w lipcu 2011 r., UE zgodziła się na udział prywatnych inwestorów w restrukturyzacji greckiego długu, a kryzys fiskalny się zaognił. Z tego powodu zrewidowaliśmy nasz stosunek do obligacji skarbowych w bilansach banków. W październiku zarekomendowaliśmy bankom stworzenie specjalnych buforów kapitałowych zabezpieczających ich ekspozycję na obligacje skarbowe. To doprowadziło do znaczącej rekapitalizacji sektora bankowego, która zakończyła się w czerwcu br. Mimo to, nieustannie rewidujemy metodologię testów, prowadząc dialog z bankami i uczestnikami rynków, aby poznać ich poglądy. To jest szczególnie ważne w tym kontekście, że zbliżamy się do wdrożenia Bazylei III (najnowszych zaleceń Bazylejskiego Komitetu ds. Nadzoru Bankowego), które radykalnie zmienią ramy regulacyjne banków.
Sądzi pan, że nowe ramy regulacyjne będą szczelne, tzn. pozwolą zapobiec w przyszłości powtórce kryzysu, czy może czegoś w nich zabrakło?
Bazylea III to dość solidny pakiet. Wprowadza bardziej wymagającą definicję kapitału, wyższe wymogi kapitałowe oraz nowe wymogi dotyczące płynności. Odnosi się też do problemu systemowo ważnych instytucji, wobec których wymagania będą wyższe. Dodatkowo, pakiet ten trzeba oceniać w połączeniu z propozycją KE dotyczącą likwidacji banków, która ma zagwarantować, że nawet duże i złożone instytucje, jeśli upadną, będą mogły płynnie wycofać się z rynku. Są jednak dwa obszary, nad którymi należy jeszcze popracować. Jeden to wymogi płynnościowe, które muszą być odpowiednio ustawione. To ważne, bo to właśnie te standardy najbardziej przyczynią się do zmiany modelu biznesowego europejskich banków. Druga kwestia to struktura banków. W tym kontekście, należy przedyskutować zalecenia z raportu Liikanena.