Energia z atomu jest opłacalna

Doceniam walory gazowych źródeł energii, ale atom jest atrakcyjniejszą cenowo alternatywą – ocenia pełnomocnik rządu do spraw polskiej energetyki jądrowej Hanna Trojanowska w rozmowie z Justyną Piszczatowską i Jakubem Kuraszem

Publikacja: 08.11.2012 23:26

Energia z atomu jest opłacalna

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Ostatnio prezes PGE ostrzegł, że nie da się jednocześnie zbudować polskiej elektrowni atomowej i uruchomić wydobycia gazu z łupków. Nadzorujący spółkę minister skarbu Mikołaj Budzanowski dodał, że decyzja co do budowy elektrowni jądrowej zapadnie za dwa – trzy lata, a póki co, łupki są priorytetem. A później premier Donald Tusk uspokajał, że obie technologie są traktowane na równi. O co chodzi?

Jeśli pytają państwo, co jest bliższe mojemu sercu, to odpowiedź jest oczywista – to energetyka jądrowa. Natomiast odnosząc się do wypowiedzi pana prezesa Krzysztofa Kiliana, odebrałabym ją jako troskę o kondycję finansową kierowanej przez niego grupy, ponieważ oba projekty, gazowy i atomowy, są bardzo kapitałochłonne. Energetyka jądrowa ma za sobą ponad 50 lat doświadczeń i ciągły proces podnoszenia standardów bezpieczeństwa i parametrów eksploatacyjnych. Natomiast bez weryfikacji zasobów gazu łupkowego i opłacalności jego wydobycia trudno w ogóle deklarować zasadność jego wykorzystania dla elektroenergetyki. Z kolei słowa ministra Budzanowskiego odczytuję jako uspokajające. Z ustawy inwestycyjnej jasno wynika bowiem, że po tym, jak inwestor wykona gigantyczną pracę potrzebną do ostatecznego wyboru lokalizacji, wyboru technologii jądrowej, utworzenia konsorcjum realizującego inwestycję i zapewnienia finansowania przedsięwzięcia, ostatecznie to rząd da zielone światło do fizycznego rozpoczęcia budowy elektrowni.

Pani odbiera te wypowiedzi jako nadzieję. Natomiast dla inwestorów i firm chcących zaoferować swoje technologie atomowe wypowiedzi najwyższych urzędników  i menedżerów mogą zabrzmieć niepokojąco.

Faktycznie, rynek bywa wyczulony na tego typu sygnały. Ale my jesteśmy konsekwentni, wiemy, w jakich warunkach prawnych projekt atomowy jest realizowany i tych reguł mocno będziemy się trzymać.

Proszę też zwrócić uwagę, że te publiczne dyskusje „atom kontra łupki" są bardzo płytkie. Moim zdaniem, jeśli uruchomione zostanie u nas wydobycie gazu łupkowego, to jego strumień powinien zostać skierowany przede wszystkim jako surowiec do przemysłu chemicznego i celów ciepłowniczych. Natomiast dużym marnotrawstwem byłoby budowanie opartych na tym gazie elektrowni i spalanie go tam do produkcji energii elektrycznej. Doceniam walory regulacyjne i interwencyjne źródeł gazowych, ale w podstawie obciążenia możemy sięgnąć po bardziej atrakcyjną cenowo alternatywę – atom.

To dlaczego energetyka ciągle zapowiada, że będzie budować elektrownie na gaz?

Nie chciałabym, żeby wyszło na to, że stawiam pod znakiem zapytania plany inwestycyjne krajowych firm energetycznych. Chcę tylko zwrócić uwagę, że trzeba dokładnie przeanalizować koszty wszystkich dostępnych źródeł energii i wówczas dokonywać wyborów. Jeszcze raz powtórzę, że bez oszacowania złóż i opłacalności wydobycia gazu, takie deklaracje są przedwczesne.

Wiadomo, że będzie pani bronić atomu, ale czy Polskę na niego stać?

Decyzja o podjęciu inwestycji nie jest łatwa, ponieważ wymagane nakłady są rzeczywiście wysokie, a czas realizacji przedsięwzięcia charakterystyczny dla infrastruktury wytwórczej dużej mocy – długi. Publicznie dostępne szacunki mówią o około 10 mld euro dla elektrowni o mocy 3000 MW. Jednak podjęcie wysiłku inwestycyjnego się opłaci. W efekcie otrzymamy energię dostępną po konkurencyjnych, stabilnych cenach.

Skąd dziś to wiadomo?

Agencja Rynku Energii przeprowadziła dla nas analizy, z których wynika, że energetyka jądrowa w dłuższym okresie będzie zyskiwała na znaczeniu na całym świecie. Ten projekt nie może być rozpatrywany z perspektywy dziesięciu czy dwudziestu lat, ale przynajmniej stu, ponieważ tyle trwają przygotowania, budowa i uruchomienie elektrowni, 60-let- nia eksploatacja, a później wyłączenie. Wszelkie analizy wskazują, że razem z kosztami zagospodarowania wypalonego paliwa i odpadów promie- niotwórczych, a także zamknięcia elektrowni po zakończeniu eksploatacji – energia jądrowa jest opłacalna.

Kiedy poznamy lokalizację polskiej elektrowni atomowej?

W harmonogramie przygotowań zapisano, że badania lokalizacyjne potrwają 24 miesiące. Także nie wcześniej niż za dwa lata.

Mamy już końcówkę 2012 r., a nie wyłoniono jeszcze firmy, która badania terenów przeprowadzi. Czy to oznacza, że lokalizację poznamy dopiero w 2015 r.?

Ten termin można uznać za realistyczny.

Czy rząd udzieli gwarancji konsorcjum firm, które pod egidą PGE przystąpią do budowy?

Na rozmowy o ewentualnej pomocy jest zbyt wcześnie, choć resort skarbu z pewnością analizuje tę materię na podstawie zamierzeń inwestora. Dostępnych jest wiele form wsparcia z zachowaniem transparentnych reguł rynkowych stosowanych przy takich projektach w Europie, jak np. długoterminowe umowy na zakup energii z przyszłej elektrowni.

Czy nie sądzi pani, że mogą się pojawić zagrożenia dla atomowej inwestycji na poziomie UE? Tuż za naszą granicą, w Niemczech, wygasza się obecnie kilkanaście siłowni ze względu na brak społecznego poparcia dla ich dalszej pracy.

Poparcie społeczne dla różnych technologii energetycznych falami pojawia się i wygasa. Obecnie np. węgiel, który parę lat temu był traktowany jako ogromne zagrożenie dla środowiska naturalnego krajów UE, wobec spowolnienia gospodarczego przeżywa powrót czy wręcz renesans. Nie przesądzałabym więc, jak za kilka lat będzie kształtować się poparcie dla energetyki jądrowej w Unii. Na razie, poza kilkoma państwami przeciwnymi, dominują jednak kraje wykorzystujące tę technologię i deklarujące potrzebę jej rozwoju. Nie mówię tu tylko o Francji, Finlandii, Wielkiej Brytanii i Szwecji, ale też o naszych sąsiadach na południu.

Ostatnio prezes PGE ostrzegł, że nie da się jednocześnie zbudować polskiej elektrowni atomowej i uruchomić wydobycia gazu z łupków. Nadzorujący spółkę minister skarbu Mikołaj Budzanowski dodał, że decyzja co do budowy elektrowni jądrowej zapadnie za dwa – trzy lata, a póki co, łupki są priorytetem. A później premier Donald Tusk uspokajał, że obie technologie są traktowane na równi. O co chodzi?

Jeśli pytają państwo, co jest bliższe mojemu sercu, to odpowiedź jest oczywista – to energetyka jądrowa. Natomiast odnosząc się do wypowiedzi pana prezesa Krzysztofa Kiliana, odebrałabym ją jako troskę o kondycję finansową kierowanej przez niego grupy, ponieważ oba projekty, gazowy i atomowy, są bardzo kapitałochłonne. Energetyka jądrowa ma za sobą ponad 50 lat doświadczeń i ciągły proces podnoszenia standardów bezpieczeństwa i parametrów eksploatacyjnych. Natomiast bez weryfikacji zasobów gazu łupkowego i opłacalności jego wydobycia trudno w ogóle deklarować zasadność jego wykorzystania dla elektroenergetyki. Z kolei słowa ministra Budzanowskiego odczytuję jako uspokajające. Z ustawy inwestycyjnej jasno wynika bowiem, że po tym, jak inwestor wykona gigantyczną pracę potrzebną do ostatecznego wyboru lokalizacji, wyboru technologii jądrowej, utworzenia konsorcjum realizującego inwestycję i zapewnienia finansowania przedsięwzięcia, ostatecznie to rząd da zielone światło do fizycznego rozpoczęcia budowy elektrowni.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację