Rzeczywiście jesteśmy najwięksi, ale nie chodzi o gabaryty, bo rzadko zdarza się impreza, która obejmuje całą powierzchnię 100 tys. mkw. Liczy się jakość terenów wystawienniczych, które ciągle modernizujemy. Wszystkie nasze hale są nowoczesne, klimatyzowane i połączone ze sobą. Ważna jest też lokalizacja targów – 20 min od lotniska, 20 min od autostrady, 2 min od dworca kolejowego i 10 min od Starego Miasta.
Jakie inwestycje planujecie w tym roku?
Corocznie wydajemy 20–30 mln zł, i są to nasze środki, nigdy nie braliśmy kredytów. W grudniu uroczyście zainaugurowaliśmy działalność nowego centrum konferencyjnego Sala Ziemi. W tym roku burzymy jedną halę, w jej miejsce postawimy nową. Pawilon 8A, czyli serce naszych targów, uzyska szklane przejście do centrum kongresowego, a tym samym dokonamy ostatniego brakującego połączenia między naszymi wszystkimi obiektami.
Targi w Łodzi pochwaliły się ostatnio, że inwestują w systemem, który umożliwia zwiedzanie targów bez wychodzenia z domu. Może to przyszłość? Wirtualne targi, bez potrzebny posiadania powierzchni wystawienniczej?
Po pierwsze, takie interaktywne rozwiązania w Poznaniu już mamy. Wprowadzaliśmy je pierwsi w Polsce i jedni z pierwszych w Europie. Do drugie, pytanie o możliwość przejścia targów do cyberprzestrzeni stawia coraz więcej osób. Pojawia się zresztą coraz więcej tego typu ofert, np. są wirtualne targi pracy, wirtualne targi mieszkaniowe, jednak jest to oferta uzupełniająca targi stacjonarne, a nie ją zastępująca. Targi nigdy nie będą wirtualne, ponieważ ich istota polega na osobistym kontakcie. Tylko w ten sposób można ocenić prawdziwą jakość produktów czy ustalić ich cenę. Podobnie jak nikt nie kupuje samochodu przez Internet, ponieważ nie może w ten sposób posłuchać, jak pracuje silnik, nie może sprawdzić, czy fotele są wygodne, a auto dobrze trzyma się drogi. Zresztą to nie tylko moja opinia. Nawet twórca portalu społecznościowego Facebook, którego rolą jest przecież ułatwianie kontaktów międzyludzkich, uważa, że nic nie zastąpi kontaktu osobistego.