Czy euro może być dźwignią gospodarki

Potrzebna jest jasna strategia, czym polska gospodarka ma się wyróżniać i jaką rolę pełnić w eurolandzie oraz na jakich podstawach ma budować swoją konkurencyjność – ocenia dyrektor strategii i inwestycji w PKO BP.

Aktualizacja: 06.03.2013 23:59 Publikacja: 06.03.2013 23:59

Red

W ostatnich dwóch dekadach polska gospodarka odniosła duży sukces, a dynamika jej wzrostu była jedną z najwyższych w Europie. Realne dochody rosły w tempie średnio ponad 5 proc. rocznie, napędzane wzrostem wydajności. Na rynku pracy pojawiło się coraz lepiej wykształcone pokolenie wyżu demograficznego, które było istotną dźwignią rozwoju, a relatywnie niskie koszty pracy powodowały znaczący napływ inwestycji zagranicznych do Polski.

W efekcie gospodarka ani razu nie weszła w poważną recesję i choć okresy spowolnienia wzrostu poniżej 2 proc. skutkowały przyrostem bezrobocia, stabilna wewnętrzna konsumpcja, w połączeniu ze wzrostem eksportu na skutek zwykle słabszego złotego, łagodziła cykle i pozwalała wyjść z okresu spowolnienia. Niestety, model wzrostu z ostatnich kilkunastu lat się wyczerpuje, a polska gospodarka ma obecnie przed sobą poważne długoterminowe wyzwania rozwojowe.

Powrót na ścieżkę wzrostu ponad 4 proc. rocznie staje się niezwykle trudny, a starzenie się społeczeństwa może obniżyć dynamikę gospodarki do zaledwie około 2 proc. rocznie w kolejnej dekadzie. Polska gospodarka wyczerpała „proste rezerwy" i dogonienie poziomu rozwoju krajów Europy Zachodniej bez uruchomienia nowych dźwigni rozwoju staje się coraz odleglejsze.

Instytucjonalna słabość

Poza niestabilnym otoczeniem gospodarczym na świecie, jednym z istotnych zagrożeń jest relatywnie niski poziom krajowych oszczędności, uzależniający wzrost inwestycji w dużej mierze od napływu kapitału  z zagranicy. Stosunkowo niewielkie zasoby lokalnego kapitału oraz bariery rozwoju przedsiębiorczości powodują spadek tempa inwestycji, które skutkują niską zdolnością gospodarki do tworzenia nowych miejsc pracy. Napływ funduszy z Unii Europejskiej  o wartości blisko 3 proc. PKB rocznie częściowo rekompensuje ten efekt. Jednak po ostatnim szczycie UE staje się coraz bardziej prawdopodobne, że w kolejnej perspektywie budżetowej priorytet będą miały kraje strefy euro, być może z osobnym budżetem.

Jak pokazują doświadczenia wielu krajów, można odnieść istotne korzyści z realizacji samej strategii przygotowania gospodarki do wejścia do wspólnej waluty jeszcze przed jej przyjęciem

Niedobór inwestycji, szczególnie małych i średnich przedsiębiorstw, powoduje, że gospodarka nie tworzy wystarczającej liczby miejsc pracy, aby zaabsorbować obecną potrójną „górkę demograficzną" na rynku pracy, na skutek czego poziom aktywności zawodowej pozostaje bardzo niski, wynosząc zaledwie 56 proc., a stopa bezrobocia jest kilkunastoprocentowa.

Wzrost gospodarczy pozostaje w efekcie poniżej swojego potencjału. Dodatkowo konsumpcja prywatna jest najsłabsza od lat, co wynika ze spadku realnych dochodów na skutek podwyższonej inflacji, którą Polska i inne gospodarki wschodzące importowały w ostatnich trzech latach z zagranicy, poprzez wysokie ceny surowców. Był to koszt, który płaciliśmy za politykę drukowania pieniędzy i zerowych stóp procentowych amerykańskiego Fedu.

Co gorsza, przestrzeń do stymulacji wzrostu poprzez wydatki publiczne jest bardzo ograniczona limitem długu publicznego do PKB. W tej sytuacji kluczowe krótkoterminowe dźwignie wzrostu to niższe stopy procentowe i eksport netto, wspierany poprzez słabszego złotego. Czy zatem potencjalne przyjęcie euro, które pozbawi nasz kraj istotnych obecnie narzędzi polityki gospodarczej, ma jakikolwiek sens?

Nie jest prawdą, że kryzys w strefie euro wynika z przyjęcia wspólnej waluty. Zdecydowana większość analiz wskazuje, że choć efekty przyjęcia euro nie były aż tak znaczące, jak oczekiwano, to jednak były pozytywne:  spadek inflacji i stóp procentowych, rozwój wzajemnej wymiany handlowej i szczególnie wzrost inwestycji pomiędzy krajami eurolandu. Euro pozostaje stabilną walutą, która od momentu powstania umocniła się o ponad 10 proc. do dolara. Poziom zadłużenia sektora prywatnego i publicznego eurolandu jest istotnie niższy niż w Wielkiej Brytanii, USA czy Japonii.

Strefa euro ma jednak inne poważne wyzwania, w tym przede wszystkim brak spójności gospodarczej (inna struktura gospodarek, łamanie zasad konwergencji) oraz politycznej i instytucjonalnej. Kryzys zadłużenia nie wynika z sytuacji strefy euro jako całości, ale z nieodpowiedzialnej polityki poszczególnych jej członków oraz ze słabości konstrukcji jej instytucji.

Gmach w przebudowie

Te słabości stają się szczególnie widoczne w czasie kryzysu, kiedy brak federacyjnej struktury i integracji fiskalnej powoduje, że euroland nie ma efektywnych instytucji, takich jak USA, które posiadają budżet federalny i zintegrowany system finansowy. Budowanie federacji w USA trwało jednak blisko 100 lat i jeszcze tuż przed jej utworzeniem pozwolono na bankructwo niektórych stanów. Trudno oczekiwać, że strefa euro łatwo przejdzie ten proces w kilka lat, choć jest to zapewne warunek długoterminowej trwałości wspólnej waluty.

Jednocześnie piętą achillesową strefy euro jest przyjęty kilka dekad temu socjalny model wzrostu, zwany „safety net", skutkujący rozbudowanym systemem świadczeń socjalnych. System ten można było utrzymywać przy korzystnej sytuacji na rynku pracy wynikającej z wyżu demograficznego, ale obecnie państw europejskich nie stać na jego dalsze finansowanie. Sam ukryty dług systemów emerytalnych Niemiec czy Francji przekracza 300 proc. PKB tych krajów.

Zdecydowana większość analiz wskazuje, że choć efekty przyjęcia euro nie były aż tak znaczące, jak oczekiwano, to jednak były pozytywne

Model socjalny jest jednak tak silnie zakorzeniony w społeczeństwie wielu krajów zachodniej Europy, że jego szybkie zmiany są prawie niemożliwe oraz powodują duże napięcia społeczne i polityczne. Niemcy pokazują wprawdzie w ostatnim dziesięcioleciu, że można skutecznie reformować gospodarkę, ale nie jest pewne, czy Francji, Włochom, Hiszpanii czy mniejszym krajom pogrążonym w kryzysie uda się konsekwentnie wdrożyć zmiany. Realizacja paktu na rzecz stabilności i wzrostu w ostatnich kilkunastu latach nie jest w tym zakresie przekonująca, co skutkuje potrzebą zawarcia paktu fiskalnego. Ryzyko braku niezbędnych reform strefy euro jest wysokie, zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę słabe przywództwo polityczne w wielu krajach wymagających istotnych zmian, czego dowodem jest wynik ostatnich wyborów parlamentarnych we Włoszech.

Innymi słowy strefa euro może być solidnym domem, który jest bezpieczny i w którym się przyjemnie mieszka, ale ten dom wymaga w najbliższych latach istotnej przebudowy. A cały czas nie jest pewne, czy w czasie prac nie dojdzie do katastrofy budowlanej oraz czy na koniec będzie w nim dla Polski wygodny pokój. Z tej perspektywy warto poczekać. Z drugiej jednak strony jest ryzyko, że im później podejmie się decyzję o uczestnictwie, tym trudniej będzie o dobre warunki mieszkalne i mniejszy będzie wpływ na wystrój całego domu, w którym przynajmniej hipotetycznie zamierza się spędzić resztę życia.

Wybór nie jest tym samym prosty. Niezależnie od kwestii politycznych kryterium ekonomicznym podjęcia decyzji powinno być, czy polska gospodarka ma szansę na szybszy i stabilniejszy długoterminowy rozwój w strefie euro, czy poza nią? Biorąc pod uwagę doświadczenia niemieckiej gospodarki, nie ulega wątpliwości, że euro może być silnym motorem wzrostu, choć nie dla wszystkich.

Jaka rola Polski?

Przystąpienie do strefy euro może być istotną nową długoterminową dźwignią wzrostu polskiej gospodarki. Potrzebna jest jednak jasna strategia, czym polska gospodarka ma się wyróżniać i jaką rolę odgrywać w eurolandzie oraz na jakich podstawach ma budować swoją konkurencyjność. Wizja, że Portugalia i Grecja miały być miejscem wypoczynku dla uprzemysłowionej północy Europy, się nie sprawdziła. Fundamentalną przyczyną napięć w strefie euro jest to, że koszty pracy w krajach pogrążonych w kryzysie wzrosły w ostatniej dekadzie o ponad kilkanaście procent, podczas gdy na przykład w Niemczech istotnie spadły. Gospodarki Portugalii, Grecji, Hiszpanii, Włoch i w coraz większym stopniu Francji straciły swoją konkurencyjność.

Dlatego kluczowym warunkiem przystąpienia do strefy euro powinna być jasna strategia zapewniająca, że polska gospodarka ma zdolność do długoterminowego podnoszenia swojej wydajności i tym samym konkurencyjności w tempie szybszym od innych jej członków. Jest to niezbędne, aby dogonić poziom dochodów krajów zachodniej Europy.

Korzyści z przygotowań

Kluczowe czynniki sukcesu są niełatwe do osiągnięcia, ale nietrudne do określenia. To m.in. duży rynek wewnętrzny i stabilność polityczna, dogodne położenie geograficzne jako potencjalny hub logistyczny Europy Środkowej i przyczółek ekspansji dla inwestorów spoza strefy euro, lepsza infrastruktura, stałe podnoszenie jakości edukacji i kwalifikacji na rynku pracy, niższe koszty pracy, przyjazne warunki dla przedsiębiorczości, przejrzyste prawo i system podatkowy, stabilny system finansowy i rozwinięty rynek kapitałowy czy w końcu wzrost innowacyjności i specjalizacja w wybranych strategicznych sektorach, w tym rozsądne wykorzystanie szans które daje budowa tzw. green & silver economy. Przyjęcie wspólnej waluty na pewno istotnie poprawiłoby atrakcyjność inwestycyjną polskiej gospodarki dzięki większej stabilności i brakowi kosztów transakcyjnych związanych z lokalną walutą.

Polska jest formalnie zobowiązana traktatem z Maastricht do przystąpienia do strefy euro, lecz w praktyce decyzję o przystąpieniu lub nie do eurolandu można podjąć za trzy–pięć lat, kiedy spełni się kryteria konwergencji oraz uzyska pewność, że ten wspólny dom ma już solidne fundamenty. Jednocześnie jest na tyle wcześnie, aby zapewnić silną pozycję negocjacyjną w procesie zmian w instytucjach UE oraz w rozmowach o kolejnej perspektywie budżetowej. Jak pokazują doświadczenia wielu krajów, można odnieść istotne korzyści z realizacji samej strategii przygotowania gospodarki do wejścia do wspólnej waluty, jeszcze przed jej przyjęciem.

Euro może więc być istotną nową dźwignią wzrostu polskiej gospodarki oraz elementem podniesienia jej stabilności, i to nie tylko po wejściu do eurolandu, ale także na etapie realizacji strategii przygotowania do przyjęcia wspólnej waluty.

Artykuł zawiera wyłącznie niezależne opinie autora i nie przedstawia stanowiska PKO BP

W ostatnich dwóch dekadach polska gospodarka odniosła duży sukces, a dynamika jej wzrostu była jedną z najwyższych w Europie. Realne dochody rosły w tempie średnio ponad 5 proc. rocznie, napędzane wzrostem wydajności. Na rynku pracy pojawiło się coraz lepiej wykształcone pokolenie wyżu demograficznego, które było istotną dźwignią rozwoju, a relatywnie niskie koszty pracy powodowały znaczący napływ inwestycji zagranicznych do Polski.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację