Atrakcyjny teren, dodatkowe obowiązki

W miejscach, gdzie pod powierzchnią gruntu można się spodziewać np. dawnych cmentarzysk, prace ziemne muszą być prowadzone pod nadzorem archeologa lub poprzedzone badaniami. Koszty ponosi inwestor.

Publikacja: 21.03.2013 00:01

Grzegorz Łyś

Wkrótce rozpocznie się sezon budowlany. Jak każdej wiosny na placach budów ruszą spychacze i koparki. I jak co roku niektórzy z inwestorów uświadomią sobie, że nie wywiązali się z obowiązków, jakie nakłada na nich ustawa o ochronie zabytków z 23 lipca 2003 r. Jej przepisy mają gwarantować, że inwestycje budowlane nie zagrożą ukrytym w ziemi zabytkom archeologicznym.

Dlatego w miejscach, gdzie pod powierzchnią gruntu można się spodziewać dawnych budowli, osad czy cmentarzysk, wszelkie prace ziemne muszą być prowadzone pod nadzorem archeologa lub poprzedzone badaniami. W razie natrafienia na zabytki archeologiczne inwestor jest zobowiązany przeprowadzić badania ratunkowe.

W ferworze przygotowań do inwestycji (projektowanie, pozyskiwanie środków, gromadzenie dokumentacji, pozwoleń, organizowanie robót) o tym właśnie obowiązku niektórzy przedsiębiorcy zapominają. Jednym sprawa wydaje się dość abstrakcyjna, inni wolą o niej nie pamiętać, gdyż zarówno nadzór, jak i ewentualne badania musi opłacić inwestor.

Skutki takich zaniedbań mogą być dotkliwe. Chodzi nie tylko o odpowiedzialność karną (np. grzywnę), ale przede wszystkim o nieuchronną, kosztowną zwłokę w oddaniu budynku do użytku. Zdarza się, że inwestor świadomie uchyla się od zaangażowania archeologa, zakładając, że jakoś to będzie. Jest to postawa bardzo ryzykowna. Przestrzeganie przepisów jest egzekwowane, do czego zresztą obligują nas również regulacje unijne.

Wykopaliska komercyjne

Przepisy o  ochronie zabytków archeologicznych dotyczą tylko inwestorów budujących na terenach, na których zabytki te, według potwierdzonych badaniami ocen fachowców, się znajdują. Wbrew pozorom takich terenów jest o wiele więcej, niż można by się spodziewać.

– Jedynie część stanowisk archeologicznych wyróżnia się w otaczającym je krajobrazie. Są to np. wzniesienia dawnych grodzisk czy kurhany grobowe. Zdecydowana większość nie tworzy charakterystycznych form w terenie. Stanowiskiem może być kawałek zwykłego  pola, na którym znaleziono np. fragmenty ceramiki sprzed tysięcy lat. Dlatego mało kto poza specjalistami uświadamia sobie, jak wiele jest takich miejsc – wyjaśnia Edmund Mitrus, właściciel pracowni badań archeologicznych w Lublinie.

Większość przedsiębiorców budowlanych nie musi współpracować z archeologami. Ale mimo to rynek na tego typu usługi komercyjne jest całkiem spory, biorąc pod uwagę łączną liczbę powstających w kraju biurowców, hal fabrycznych, magazynów, dróg wewnętrznych.  Świadczyć o tym może też liczba firm archeologicznych – jest ich obecnie ok. 300. Co najmniej drugie tyle archeologów, na co dzień pracujących na uczelniach czy w muzeach, okazjonalnie zajmuje się nadzorem i badaniami komercyjnymi.

W ostatnich latach ogromny wpływ na rozkwit usług archeologicznych miały inwestycje drogowe. Jednak okres, gdy archeologowie żyli w znacznej mierze ze zleceń od drogowców, praktycznie się zakończył. Jak zmieni się w związku z tym rynek usług, jeszcze nie wiadomo. Ale ceny już teraz znacznie spadły.

Badania albo tylko nadzór

Zdecydowana większość przedsiębiorstw archeologicznych to firmy jednoosobowe. Rozrastają się one nieraz do kilkudziesięciu osób, gdy zaczyna się realizacja zleconych badań. Tylko nieliczne firmy zatrudniają archeologów na etatach.

Silnych przedsiębiorstw jest ok. 30. W przetargach na prace związane z wielkimi inwestycjami startuje ich jeszcze mniej, najwyżej kilkanaście. Rozdrobnienie rynku to z punktu widzenia inwestora pewna niedogodność. Ale z drugiej strony wybór archeologa, w przeciwieństwie np. do wyboru firmy instalatorskiej, ma dla inwestora relatywnie mniejsze znaczenie, ponieważ jego działania wynikają z przepisów prawa i metody badań archeologicznych. Jakość i rzetelności badań to zmartwienie konserwatora zabytków, naukowców i muzealników. Dla firmy budującej ważne jest, by było tanio, szybko i bez komplikacji.

Planując budowę, trzeba sprawdzić, czy teren nie jest objęty ochroną konserwatorską, a jeśli tak, to jaką. Odpowiednie dane można znaleźć w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego i gminnych ewidencjach zabytków. W każdym konkretnym przypadku o sposobie postępowania decyduje wojewódzki konserwator zabytków.

Jeśli chodzi o stanowisko wpisane do rejestru zabytków, najczęściej od razu podejmuje się badania tzw. wyprzedzające. Na terenach, gdzie prawdopodobieństwo, że w ziemi przetrwały obiekty zabytkowe, jest mniejsze, zadanie archeologów najczęściej polega tylko na nadzorowaniu robót. Jeżeli zostaną wykopane zabytki archeologiczne, inwestycję się wstrzymuje i rozpoczyna badania ratunkowe. Obowiązkiem badacza jest zabezpieczenie znalezisk, opracowanie dokumentacji stanowiska i sporządzenie raportu z wykopalisk dla konserwatora.

Współpraca nie zawsze miła

Prawie nie zdarza się, by ktoś z własnej inicjatywy zgłaszał się z prośbą o nadzór czy przeprowadzenie badań. Przedsiębiorcy kontaktują się z archeologiem po rozpoczęciu inwestycji na terenie uznanym za stanowisko archeologiczne. Niektórzy próbują się wymigać, argumentując: a u sąsiada nadzoru nie było. Inni patrzą na archeologa jak na wyzyskiwacza. Jednak zdecydowana większość podporządkowuje się wymaganiom wynikającym z ustawy. Choć wzajemne stosunki, nawiązane pod przymusem, bywają dość trudne.

– Dobre relacje między archeologiem a inwestorem i wykonawcą, wzajemne zaufanie, to warunek sprawnego przeprowadzenia prac, z korzyścią dla wszystkich – podkreśla Edmund Mitrus.

Gdy archeolog ma podstawy, by podejrzewać, że firma ukrywa fakt odkopania obiektów zabytkowych, może sięgnąć po radykalne środki, np. wezwać policję. Zdarza się, że przedsiębiorca próbuje się dogadać z archeologiem, by ten przymknął oko. Jednak fachowców, którzy byliby gotowi ryzykować reputację, a nawet całą karierę zawodową dla doraźnych gratyfikacji, jest coraz mniej.

– Ograniczanie takich zjawisk to funkcja sprawności i aktywności służb konserwatorskich. A patrząc z perspektywy ponad 20-letniej historii naszej firmy, pracują one coraz lepiej – podkreśla Aleksander Limisiewicz, dyrektor ds. archeologii jednego z najstarszych przedsiębiorstw archeologicznych w kraju, Akme we Wrocławiu.

Ile kosztują usługi archeologa

? Kiedy przystępuje się do budowy na terenach objętych ochroną konserwatorską, nigdy nie wiadomo, co jest pod ziemią i jakie badania trzeba będzie przeprowadzić. Dlatego ostateczne koszty usług archeologicznych trudno z góry przewidzieć.

? Nie ma żadnego cennika na typowe prace, na przykład nadzór czy z góry zaplanowane badania. Ich ceny zależą głównie od grubości warstw osadniczych. Ustalane są najczęściej w zależności od powierzchni terenu, na którym planuje się prace ziemne. W przypadku  inwestycji „liniowych", np. linii energetycznych, bierze się pod uwagę ilość metrów bieżących. Czasami stawki są określane na podstawie „roboczogodzin", a nawet według metrów sześciennych wykopanej ziemi.

? Przy badaniach podstawowych, gdy warstwa kulturowa ma 30–40 cm grubości, stawki zaczynają się od ok. 1 tys. zł za 1 ar. Ale np. na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu trzeba kopać do głębokości nawet 4–5 m, co kosztuje 40–50 tys. zł za 1 ar.

? Najniższy koszt nadzoru to 1000–1500 zł; tyle zapłaci osoba budująca niewielki dom jednorodzinny.

Grzegorz Łyś

Wkrótce rozpocznie się sezon budowlany. Jak każdej wiosny na placach budów ruszą spychacze i koparki. I jak co roku niektórzy z inwestorów uświadomią sobie, że nie wywiązali się z obowiązków, jakie nakłada na nich ustawa o ochronie zabytków z 23 lipca 2003 r. Jej przepisy mają gwarantować, że inwestycje budowlane nie zagrożą ukrytym w ziemi zabytkom archeologicznym.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację