Saudyjski książę Alwaleed bin Talal, bratanek króla Abdullaha, trafił ostatnio na czołówki światowej prasy z dwóch powodów. Po pierwsze, oskarżył „Forbesa" o jaskrawe niedoszacowanie swojej fortuny. Na liście najbogatszych wyceniono ją bowiem „zaledwie" na 20 miliardów dolarów, podczas gdy on sam wycenia ją na 29,6 miliarda. Odbiło się to, jak twierdzi, na jego prestiżu jako pośrednika pomiędzy arabskim a zachodnim kapitałem. „Forbes" oświadczył, że dokonał obiektywnej wyceny wartości udziałów księcia w Kingdom Holding, które na giełdzie w Arabii Saudyjskiej nieustannie zyskiwały na wartości w okresie, gdy zbierał dane do swojego rankingu największych fortun. W grę weszła więc wiarygodność ważnego rynku kapitałowego. Po drugie, książę Alwaleed ogłosił zamiar wybudowania najwyższego budynku świata w nadbrzeżnej Dżuddzie, i to pomimo trudności wynikających z zalewowego charakteru gruntów. Kilometrowy wieżowiec ma przyćmić budynek Burj Khalifa z Dubaju o wysokości 828 metrów.

Być może cała ta historia wyda się niektórym czytelnikom śmiesznie egzotyczna i pozbawiona znaczenia. Nic bardziej błędnego. Mamy bowiem do czynienia z symptomem bardzo ważnego zjawiska. Kraje surowcowo-nadwyżkowe, dysponujące olbrzymimi rezerwami wolnych środków, nie godzą się już na rolę młodszych braci w światowym systemie gospodarki, polityki, ale także i kultury. Coraz uporczywiej, niekiedy agresywnie, a czasem przesadnie domagają się należnego im miejsca i szacunku. Można się spodziewać, że kraje BRIC będą podejmowały coraz więcej samodzielnych inicjatyw, które nie są w smak USA i Europie. Już pojawiają się próby odchodzenia od dolara jako waluty rozliczeniowej i dywersyfikacji koszyków walut rezerwowych.

Wzajemne związki wewnątrz tej grupy pojawiają się jako realna alternatywa dla sprzedaży na rynki europejskie i amerykańskie. Przykładem są chińsko-rosyjskie kontrakty gazowe. W krajach arabskich powstają filie najważniejszych muzeów i uczelni świata, odbywają się najwyższej rangi imprezy sportowe, kongresy i spotkania. Europocentryczna perspektywa utrudnia zrozumienie tego nowego świata i identyfikację szans biznesowych, które on oferuje. Jest to szczególnie istotne dla polskich przedsiębiorców nadmiernie uzależnionych od rynków europejskich, które chyba nieprędko zaczną rosnąć. Aby skorzystać z szans, jakie dają nowe rynki, trzeba jednak pamiętać o panującym tam klimacie emocjonalnym.

Andrzej K. Koźmiński, prezydent Akademii Leona Koźmińskiego