Robert Skidelsky, „oficjalny przedstawiciel Johna Maynarda Keynesa na Ziemi", w jednym z opublikowanych ostatnio w naszej prasie wywiadów przekonuje do zwiększania wydatków państwowych finansowanych długiem. Jest to, jego zdaniem, jedyny sposób przezwyciężenia kryzysu i – paradoksalnie – w dłuższej perspektywie redukcji zadłużenia. Aby przekonać wątpiących, powołuje się na przykład przedsiębiorcy, który aby rozkręcić biznes zaczyna od pożyczenia pieniędzy. No tak, ale sukces przedsiębiorcy zależy od tego, na co i jak te pieniądze zostaną wydane. Możliwe jest zarówno pozytywne, jak i negatywne oddziaływanie dźwigni finansowej. Jeśli pożyczone pieniądze zostaną przeznaczone na konsumpcję, źle wybrane, nierentowne przedsięwzięcie lub po prostu nieudolnie wydane bez zachowania dyscypliny wydatków, nasz przedsiębiorca nieuchronnie zbankrutuje, pociągając w dół także swego kredytodawcę.

Wiele wskazuje na to, że państwa jako gestorzy nakładów inwestycyjnych mogą się okazać takimi właśnie nierozsądnymi i nieudolnymi przedsiębiorcami. Przykładem jest Francja, która nie miała zrównoważonego budżetu od 1974 roku. Według danych przedstawionych ostatnio przez państwowy urząd statystyczny INSEE, w 2012 roku poziom zadłużenia tego kraju sięgnął 90,2 procent PKB, wzrastając z 85,8 procent w 2011 roku.

W zeszłym roku deficyt wynosił 4,5 proc. PKB, a w 2011 – 5,3 proc. Cierpkie komentarze padają zwłaszcza ze strony partnerów niemieckich, jak szef Bundesbanku Jens Weidmann, który wzywa Francuzów do wyegzekwowania obiecanych oszczędności. Rząd francuski okazuje się nieskutecznym przedsiębiorcą, bo wydaje pożyczone pieniądze na luksusową konsumpcję w postaci hojnych świadczeń socjalnych, które nie trafiają bynajmniej do najbardziej potrzebujących, oraz na potrzeby rozbuchanej i dysfunkcjonalnej administracji i służb publicznych.

Znaczne nakłady przeznaczane są na ratowanie źle zarządzanych przedsiębiorstw, jak francusko-belgijski bank Dexia czy Renault. Dzięki pomocy państwa takie przedsiębiorstwa mogą nadal pozostać nieudolnie zarządzane i stanowić obciążenie, a nie źródło przychodów dla państwowej kasy.

Optymistyczna prognoza Skidelskiego nie sprawdza się, a zadłużenie Francji rośnie. Aby ograniczyć deficyt, trzeba podnosić podatki, zwłaszcza obciążenia przedsiębiorców. Niezależnie od wątpliwej fiskalnej skuteczności takich posunięć, wpływają one na obniżenie konkurencyjności gospodarki. I znowu trzeba pożyczać pieniądze, aby łatać kolejne dziury...