Wczorajsze metody nie wystarczą na jutro

Trzeba uwzględniać doświadczenia z przeszłości, jednak powrót na ścieżkę wzrostu wymaga, aby zamiast kopiowania istniejących strategii i modeli zarządzania, szukać własnych dróg – pisze prezes PKN Orlen.

Publikacja: 24.06.2013 00:14

Red

W każdym załamaniu są widoczne zalążki nowego ładu. Sztuka przetrwania polega na tym, by je umieć znaleźć. Mistrzostwo natomiast można osiągnąć, gdy potrafi się je umiejętnie kształtować, by z kryzysu wyjść na mocniejszą pozycję. W Polsce takim zalążkiem jest szansa, jaką tworzą nowoczesne technologie wydobycia gazu i ropy ze źródeł niekonwencjonalnych.

W ostatnich 20 latach głównym czynnikiem ograniczania skrajnego ubóstwa na świecie był z jednej strony rozkwit gospodarek krajów rozwijających się, a z drugiej postępująca globalizacja. Według najnowszych danych liczba osób, które są zmuszone przeżyć za mniej niż jednego dolara dziennie, spadła aż o miliard. Ale łączenie się ekosystemów regionów i krajów, które wcześniej nie miały ze sobą wiele wspólnego, ma też drugą twarz. Niepożądane zdarzenia w jednym miejscu często wywołują katastrofalne skutki w innych regionach. To właśnie powód, dla którego od 2008 r. na całym świecie odczuwalna jest gospodarcza, społeczna i polityczna nerwowość, pobudzana kolejnymi odsłonami kryzysu.

Nikt nie wymyślił lekarstwa na to niekorzystne pokłosie globalizacji. W najbliższych latach czekają nas więc kolejne zawirowania makroekonomiczne. Dlatego dziś jak nigdy wcześniej liderzy reprezentujący wszystkie sfery życia muszą oprzeć się pokusie podejmowania działań będących prostą reakcją na „tu i teraz". Muszą natomiast wspierać działania mające na celu zrównoważone tworzenie wartości i poprawę sytuacji w perspektywie długoterminowej. To konieczny warunek odbudowy zaufania, które jest dla gospodarki wolnorynkowej tym, czym smar w trybach maszyny. Bez zaufania, zarówno w polityce, jak i gospodarce, świat będzie trwał w chaosie.

Ciężka próba kryzysu

Biznes jest praktyczny, skupia się na tym, co możliwe w danych warunkach, nie zapominając jednocześnie, że życie nie kończy się razem z kolejnym rokiem finansowym. Szuka pytań, które pozwalają dojść do wniosków możliwych do wprowadzenia w życie, adresujących dzisiejsze problemy w taki sposób, żeby jutro było łatwiejsze.

Gdyby Amerykanie bali się ryzyka, dziś nie mieliby gazu z łupków

Patrząc z takiej perspektywy, widać, że warto zadać dziś dwa elementarne pytania:

1. Jakie czynniki sprawiają, że otoczenie gospodarcze i polityczne jest tak bardzo niestabilne i czy ich oddziaływanie będzie trwało?

2. W jaki sposób liderzy mają równoważyć konieczność ograniczania krótkoterminowych czynników ryzyka z realizacją wizji przyszłości?

Główną przyczyną trwających od kilku lat napięć było naiwne założenie, że dzięki globalizacji świat ułoży się naturalnie w dwa harmonijnie współpracujące z sobą obszary – producentów dóbr i usług o niższej wartości dodanej (z niższymi kosztami pracy) oraz wytwórców skupionych na usługach i produktach wyższej generacji (tzw. kraje rozwinięte). To podejście usprawiedliwiało masowe przenoszenie środków produkcji do krajów o niższych kosztach pracy.

Kryzys boleśnie zweryfikował to założenie. Przypomniał, że w trudnych czasach ludzie ograniczają zakupy dóbr, których nie potrzebują na co dzień, a dodatkowo w takich codziennych zakupach kierują się przede wszystkim ceną. To dlatego dla części świata globalizacja oznacza nieznany wcześniej rozwój i dobrobyt, a dla innych – protesty na ulicach i masowe bezrobocie młodych.

W reakcji na skutki tego procesu w Unii Europejskiej coraz głośniej mówi się o reindustrializacji. I bardzo dobrze, bo to jedyna szansa na stworzenie stabilnych miejsc pracy dla młodego pokolenia. Jednak pewnych procesów nie da się zatrzymać. Trzeba nie tylko nauczyć się z nimi żyć – trzeba je dobrze zrozumieć i dostrzec potencjał, jaki stanowią także dla nas.

W nadchodzących latach środkiem ciężkości dla światowego handlu będą rynki wschodzące. Dzięki ich agresywności, żywotności i pewnej łapczywości gospodarczej, wynikającej z chęci szybkiego rozwoju po latach niepojętej dla nas biedy, świat może osiągnąć nowe gospodarcze ekwilibrium.

Bez ryzyka nie będzie innowacji

W 2010 r. rynki wchodzące odpowiadały tylko za 1/3 globalnej konsumpcji. W 2025 r. ten udział wzrośnie do 1/2. W latach 90. XX wieku globalna klasa konsumentów liczyła 1,1 mld osób, z których większość pochodziła z krajów rozwiniętych, natomiast w 2010 r. było to już 2,4 mld osób, przy czym połowa z nich to byli mieszkańcy krajów zaliczanych do rynków wschodzących.

Do 2025 r. 53 proc. ludności na świecie będzie aktywnymi konsumentami – po raz pierwszy w historii ludzkości liczebność klasy konsumentów przewyższy liczbę ludzi niebędących konsumentami. Warto podkreślić, że jeszcze 300–400 lat temu globalna klasa konsumentów stanowiła jedynie 1 proc. ludności na świecie.

To jest wielka szansa. Dlatego przedsiębiorstwa nie powinny się bać inwestycji w burzliwych czasach, powinny być innowacyjne – w kategoriach rynków geograficznych, technologii czy stylu zarządzania.

W przeszłości spółki zbyt często tworzyły strategie oparte na analizach ex-post. Oczywiście trzeba uwzględniać doświadczenia z przeszłości, jednak powrót na ścieżkę wzrostu wymaga, aby zamiast kopiowania istniejących strategii i modeli zarządzania, szukać własnych dróg. Zamiast za wszelką cenę unikać ryzyka, trzeba je wkomponować w strategie, zachowując oczywiście rozsądną miarę. Dlaczego? Bo bez ryzyka nie ma innowacji, a bez innowacji co najwyżej w miarę skutecznie kopiujemy przeszłość, czyli zostajemy w tyle w stosunku do liderów.

Gdyby Amerykanie bali się ryzyka, dziś nie mieliby gazu z łupków, dzięki któremu ceny energii w USA są dużo niższe niż np. w Europie, co stwarza dla gospodarki amerykańskiej trwałą przewagę konkurencyjną, przekładającą się m.in. na wciąż powstające miejsca pracy.

W ciężkich czasach można skutecznie zarządzać – dotyczy to zarówno firm, jak i całych państw. Dobry stan polskiej gospodarki dowodzi, że nawet w bardzo zglobalizowanym świecie można osiągać dobre wyniki pomimo trudnego otoczenia makroekonomicznego. Po wprowadzeniu reform rynkowych byliśmy zaliczani do kategorii „rozwijające się europejskie kraje postkomunistyczne". Z taką etykietą weszliśmy w okres kryzysu. Jednak pomimo wszystkich historycznych podobieństw pomiędzy krajami takimi, jak Węgry, Czechy, Litwa czy Polska, tylko Polska nie doświadczyła w ostatnich latach recesji. W latach 2008–2012 łączny wzrost PKB w Polsce wyniósł 17 proc. W wypadku Czech łączny wzrost PKB w tych samych latach wyniósł zaledwie 1,7 proc., a na Węgrzech i Litwie PKB spadł łącznie odpowiednio o 4,7 proc. i -0,8 proc.

Warto o tym pamiętać, zanim zacznie się biadolić o niemożności radzenia sobie z tak głębokim kryzysem jak obecny.

Tekst pochodzi z wystąpienia podczas dyskusji na temat „Strategii zrównoważonego wzrostu w warunkach niestabilności" w ramach Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w St. Petersburgu.

W każdym załamaniu są widoczne zalążki nowego ładu. Sztuka przetrwania polega na tym, by je umieć znaleźć. Mistrzostwo natomiast można osiągnąć, gdy potrafi się je umiejętnie kształtować, by z kryzysu wyjść na mocniejszą pozycję. W Polsce takim zalążkiem jest szansa, jaką tworzą nowoczesne technologie wydobycia gazu i ropy ze źródeł niekonwencjonalnych.

W ostatnich 20 latach głównym czynnikiem ograniczania skrajnego ubóstwa na świecie był z jednej strony rozkwit gospodarek krajów rozwijających się, a z drugiej postępująca globalizacja. Według najnowszych danych liczba osób, które są zmuszone przeżyć za mniej niż jednego dolara dziennie, spadła aż o miliard. Ale łączenie się ekosystemów regionów i krajów, które wcześniej nie miały ze sobą wiele wspólnego, ma też drugą twarz. Niepożądane zdarzenia w jednym miejscu często wywołują katastrofalne skutki w innych regionach. To właśnie powód, dla którego od 2008 r. na całym świecie odczuwalna jest gospodarcza, społeczna i polityczna nerwowość, pobudzana kolejnymi odsłonami kryzysu.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację