Edukacja na ratunek

Proponuję program „EDUNES: stwórz swoje miejsce pracy” – pisze profesor i rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie.

Publikacja: 29.07.2013 00:54

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Fotorzepa, Dariusz Golik Dariusz Golik

Unia Europejska jest w poważnym kryzysie od kilku lat. Recesji towarzyszy wzrost bezrobocia, który uderza szczególnie silnie w młode pokolenie. Bezrobocie w grupie wiekowej 15–24 lata przekroczyło 23 procent, a w Grecji i Hiszpanii przekroczyło nawet 50 procent. W całej Unii bez pracy jest 5,5 miliona młodych ludzi. Mówi się wręcz o straconym pokoleniu.

A przecież to właśnie młode pokolenie powinno być siłą napędową, bo to przecież młodzi ludzie, o otwartych umysłach, którym nikt nie powiedział, że tego czy tamtego się nie da zrobić, wymyślają nowe produkty i usługi, tworzą nowe innowacyjne rozwiązania. Niestety szkolnictwo na poziomie średnim i wyższym w Europie funkcjonuje od lat w fałszywym paradygmacie. Według tego paradygmatu celem szkoły lub uczelni jest takie wykształcenie młodego człowieka, żeby mógł dostać dobrą pracę. A ponieważ w recesji miejsca pracy są likwidowane, młody człowiek, świetnie wykształcony, na koszt podatnika lub rodziny, nie może dostać pracy, której nie ma, i staje się przegranym, sfrustrowanym, poturbowanym przez życie bezrobotnym już w bardzo młodym wieku. A pieniądze wydane na jego wykształcenie są utopioną inwestycją.

Nadrzędnym celem edukacji powinno być takie ukształtowanie młodego człowieka, żeby sam mógł stworzyć swoje miejsce pracy, czyli żeby został przedsiębiorcą

Porażka na styku edukacji i biznesu

Przede wszystkim należy odejść od celu, jaki realizuje szkolnictwo średnie i wyższe obecnie, czyli od takiego przygotowania młodego człowieka, żeby mógł dostać dobrą pracę, być pracobiorcą. Nadrzędnym celem edukacji powinno być takie ukształtowanie młodego człowieka, żeby sam mógł stworzyć swoje miejsce pracy, czyli żeby został przedsiębiorcą.

W Unii Europejskiej mamy 20 milionów studentów i 55 milionów uczących się dzieci w wieku 10–19 lat. Te 75 milionów młodych ludzi to albo rezerwuar przyszłych milionów bezrobotnych, albo nowa klasa przedsiębiorców, którzy uratują Europę. Jeżeli dalej będziemy kształcić młodzież na przyszłych pracowników, to faktycznie czeka ich stracona dekada. Zatrudnienie w 2012 roku w UE było niższe niż w 2008 roku we wszystkich kategoriach firm: mikro-, małych, średnich i dużych. Jednym z niewielu krajów unijnych, który oparł się temu trendowi, są Niemcy. Warto zwrócić uwagę na jedną mało znaną cechę, która odróżnia Niemcy od reszty Europy, co pokazuje tabela 1.

We wszystkich krajach z wyjątkiem Niemiec liczba mikrofirm jest poniżej szczytu w latach 2007–2008. W Niemczech w tym czasie liczba mikrofirm zwiększyła się o 240 tysięcy, podczas gdy w pozostałych pięciu największych krajach Unii spadła o 480 tysięcy.

Te rozbieżne trendy są widoczne jeszcze bardziej w przypadku zatrudnienia w mikrofirmach, co ilustruje tabela 2. Łączne zatrudnienie w mikrofirmach w największych krajach UE spadło o 0,7 miliona w latach 2007–2012. W tym czasie wzrosło w Niemczech o 0,5 miliona i spadło w pozostałych pięciu krajach o 1,2 miliona.

Zatem proces niszczenia najmniejszych firm i miejsc pracy w tych firmach jest o wiele silniejszy niż proces tworzenia nowych firm. W rzeczywistości sytuacja jest jeszcze gorsza, niż sugerują dane, bo wiele małych firm zatrudniających powyżej 9 osób zwalniało ludzi i spadło do kategorii mikrofirm, statystycznie zwiększając zatrudnienie w tym sektorze.

W odpowiedzi na te dane możliwe są dwa wnioski. Pierwszy, że skoro popyt jest słaby, firmy nie powstają i w związku z tym nic się nie da zrobić, dopóki nie powróci dobra koniunktura gospodarcza. Ja takiego wniosku nie akceptuję i myślę, że decydenci w Komisji Europejskiej i w rządach krajów członkowskich też nie powinni. Drugi wniosek jest taki, że prawdopodobnie obserwujemy potężną porażkę rynku na styku edukacji i biznesu, która doprowadziła do takiej patologii jak 23-procentowe bezrobocie wśród młodych ludzi. A jeżeli rynek nie jest w stanie poradzić sobie z tą sytuacją, to potrzebna jest interwencja państwa. Oczywiście ta interwencja powinna polegać przede wszystkim na uproszczeniu przepisów i obniżeniu podatków, ale w takich czasach jak obecne nie można liczyć, że to nastąpi. Dlatego proponuję interwencję publiczną w sektorze edukacji, która przy zaangażowaniu bardzo małych jak na Unię środków finansowych może tchnąć w Europę nowego ducha przedsiębiorczości. Ta interwencja to program EDUNES (od tWORZĘ własne miejsce pracy".

Jak najłatwiej tworzyć swoje miejsca pracy

Powstaje pytanie, jak najłatwiej tworzyć swoje miejsca pracy jeszcze w trakcie lub tuż po zakończeniu nauki. Badania pokazują, że tworzenie spółek spin-off przez uczelnie nie może być takim narzędziem, bo po prostu powstaje zbyt mało takich firm. W corocznych badaniach organizacji Proton Europe pokazano, że jedno centrum transferu wiedzy na uczelni tworzy rocznie od 2 do 3,5 spółek spin-off, a przecież corocznie setki tysięcy młodych ludzi kończą uczelnie i szkoły średnie. Z kolei w pracy Astebro i inni z 2012 roku pokazano, że liczba spółek spin-off tworzonych przez absolwentów uczelni jest 20–25 razy większa niż liczba spółek spin-off tworzonych przez pracowników uczelni i same uczelnie.

Co więcej, co trzecia spółka tworzona przez absolwenta istnieje po upływie 2–3 lat, a ich twórcy i pracownicy zarabiają o 12–13 proc. więcej niż koledzy z tego samego rocznika pracujący na etacie. Zatem widać, że interwencja publiczna powinna polegać na stworzeniu mechanizmów, które jeszcze w trakcie nauki wspierają tworzenie firm przez uczniów, studentów lub absolwentów. Co jest potrzebne młodemu, kończącemu naukę człowiekowi do założenia własnej firmy? Trzy rzeczy: odpowiednia wiedza i umiejętności, klienci oraz w niektórych przypadkach pieniądze na start. Dlatego proponuję stworzenie programu „EDUNES: stwórz swoje miejsce pracy", który będzie oparty na czterech filarach.

Filar 1: Identyfikacja najlepszych praktyk i zainspirowanie innych, żeby przyjęli te praktyki. W ramach tego filaru Komisja Europejska powinna stworzyć unijny ranking szkół średnich i ranking uczelni, a pozycja w rankingu zależałaby od liczby stworzonych firm przez absolwentów tych szkół i uczelni. W ten sposób osoby, które mają ducha przedsiębiorczości, dowiedziałyby się, gdzie warto się uczyć i studiować, żeby w przyszłości założyć własną firmę.

Filar 2: Dostarczenie bodźców finansowych w celu rozszerzania się kultury EDUNES. W ramach tego filaru uczelnie i szkoły z pierwszej setki obu rankingów otrzymałyby granty ze środków unijnych, za które mogłyby tworzyć nowe laboratoria, nowe programy lub fundusze zalążkowe do finansowania firm swoich absolwentów. Dzięki tym bodźcom wiele uczelni i szkół chciałoby się znaleźć w tych rankingach i podejmowałoby starania, żeby pomagać swoim studentom i uczniom w tworzeniu nowych firm. Szkoła lub uczelnia mogłaby otrzymać 10 tysięcy euro za każdą działającą firmę stworzoną przez absolwenta/studenta/ucznia i 2 tysiące euro za każdego pozyskanego płacącego klienta biznesowego (50 euro za detalicznego).

Filar 3: Powiązanie edukacji z biznesem. W ramach tego filaru opiekunowie grup projektowych w szkołach i na uczelniach, czyli nauczyciele i wykładowcy, oraz członkowie tych grup, czyli uczniowie i studenci, otrzymywaliby mikrogranty. Te środki byłyby przekazywane wtedy, gdy taka grupa projektowa albo w ramach zajęć, albo w ramach wspólnej pracy dyplomowej rozwiązywałaby realny problem biznesowy dla konkretnego klienta lub klientów. Wówczas zamiast prac licencjackich lub magisterskich, które rzadko tworzą coś nowego, tylko polegają na przepisywaniu od innych, powstawałyby projekty użyteczne dla biznesu. Po zakończeniu projektu dany klient mógłby kontynuować współpracę z taką grupą projektową, która miałaby możliwość przekształcić się w start-up. Opiekun takiego projektu mógłby otrzymać 1 tysiąc euro, a uczeń lub student 200 euro.

Filar 4: Wspieranie nowych firm. W ramach tego filaru firmy uczniów, studentów lub absolwentów mogłyby otrzymać wsparcie finansowe, pod warunkiem że funkcjonują i świadczą usługi dla klientów potwierdzone wystawionymi i opłacanymi fakturami. Takie wsparcie w pierwszym roku mogłoby wynieść np. 2 tysiące euro na firmę.

Ile to może kosztować

Zakładam, że absolwenci każdej szkoły i uczelni z pierwszej setki rankingów przeciętnie stworzą po 50 start-upów. Przyjmuję założenie, że gdyby w ciągu roku zostałoby zrealizowanych w Unii milion projektów uczniowskich i studenckich na potrzeby biznesu oraz w sumie we wszystkich szkołach i uczelniach powstałoby 250 tysięcy start-upów (żeby zniwelować ubytek w latach 2007–2012), to łączny koszt programu EDUNES, po uwzględnieniu przeżywalności tych firm, wyniósłby 2,3 miliarda euro dla sześciu największych krajów Unii. W skali całej Unii koszt byłby większy, ale to i tak niewiele w porównaniu z wielkością przyszłej perspektywy finansowej, która wynosi około 1 biliona euro.

Program EDUNES jest szansą na obudzenie w młodych Europejczykach ducha przedsiębiorczości i może przyczynić się do stworzenia wielu nowych innowacyjnych firm. To prawdopodobnie jedyna droga, aby stracone pokolenie stało się pokoleniem nowych europejskich przedsiębiorców.

Unia Europejska jest w poważnym kryzysie od kilku lat. Recesji towarzyszy wzrost bezrobocia, który uderza szczególnie silnie w młode pokolenie. Bezrobocie w grupie wiekowej 15–24 lata przekroczyło 23 procent, a w Grecji i Hiszpanii przekroczyło nawet 50 procent. W całej Unii bez pracy jest 5,5 miliona młodych ludzi. Mówi się wręcz o straconym pokoleniu.

A przecież to właśnie młode pokolenie powinno być siłą napędową, bo to przecież młodzi ludzie, o otwartych umysłach, którym nikt nie powiedział, że tego czy tamtego się nie da zrobić, wymyślają nowe produkty i usługi, tworzą nowe innowacyjne rozwiązania. Niestety szkolnictwo na poziomie średnim i wyższym w Europie funkcjonuje od lat w fałszywym paradygmacie. Według tego paradygmatu celem szkoły lub uczelni jest takie wykształcenie młodego człowieka, żeby mógł dostać dobrą pracę. A ponieważ w recesji miejsca pracy są likwidowane, młody człowiek, świetnie wykształcony, na koszt podatnika lub rodziny, nie może dostać pracy, której nie ma, i staje się przegranym, sfrustrowanym, poturbowanym przez życie bezrobotnym już w bardzo młodym wieku. A pieniądze wydane na jego wykształcenie są utopioną inwestycją.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację