Wyobraźmy sobie, że na polskiej wyspie (np. na Wolinie), na której mieszka 171 osób, firma chce postawić 111 wielkich wiatraków, by produkowały prąd wykorzystując mocne bałtyckie wiatry. Czy Państwo słyszą te protesty? Widzą te relacje z pikiet urzędów i rozmowy z mieszkańcami...Wiatrak przy każdym domu? Nie to nie jest w Polsce możliwe.
Za to w Danii, którą zamieszkuje nie tylko jedno z najbogatszych, ale i najbardziej zadowolone ze swojego życia społeczeństw, nie ma z tym żadnych problemów. Niedawno królowa otworzyła uroczyście największą duńską elektrownię wiatrową.
Liczy 111 wiatraków i znajduje się na wyspie Anholt zamieszkałej przez 171 Duńczyków.
Co istotnie wiatrownia dała zarobić tylko krajowym firmom. To one wyprodukowały turbiny, postawiły wieże i zagospodarowały tereny. To jedna korzyść. Druga to podatki i opłaty na rzecz mieszkańców, jakie malutka Anholt będzie miała z potężnej elektrowni.
Wyspa jest posiadaczką największej w Europie północnej pustyni, powstałej w wyniku wycinki lasów pod latarnię morską. Ma też wzgórza morenowe i największą w Danii kolonię fok.