Do najbardziej kuriozalnych należy  ocena ewentualnych korzyści dla gospodarki z wydobycia surowca ze skał łukowych. Otóż autorzy oceniają, że na całym tym procederze najwięcej zyskają... firmy cateringowe i transportowe, czyli ci, którzy będą żywili robotników i zapewnią im dowóz do pracy.

Przypomnijmy, że rewolucja łupkowa w USA doprowadziła do spadku cen gazu o dwie trzecie, a dzięki temu do szybszego wzrostu PKB i renesansu przemysłu. A prognozy mówią o bliskiej niezależności energetycznej Stanów Zjednoczonych. No ale w USA na łupkach zarabiają wszyscy: właściciele działek, na których prowadzone są wiercenia, firmy wydobywające gaz i te, które kupują go taniej niż do niedawna a w końcu – władze lokalne i federalne, które zbiera większe podatki dzięki zarobkom wcześniej wymienionych. Dlatego oceny tego zjawiska są za Oceanem na ogół pozytywne, a protestów jest niewiele.

Tymczasem u nas państwo – czytaj: politycy i urzędnicy – tak kombinuje, żeby poza nim nikt nie zarobił na ewentualnym wydobyciu gazu z łupków. Ślimaczące się od miesięcy prace nad ustawami mającymi określić m.in. zasady podziału korzyści z eksploatacji złóż, już doprowadziły do znacznego spowolnienia tempa prac poszukiwawczych. I wszystkie zapewnienia przedstawicieli rządu o tym, jak ważną dla Polski sprawą jest uruchomienie wydobycia gazu łupkowego, okazują się jak zwykle pustą propagandą.

A wracając do wspomnianego na początku raportu: biorąc pod uwagę historię innego naszego flagowego projektu - programu budowy autostrad - nie można wykluczyć, że w przypadku Polski autorzy tych dywagacji mają rację. Skoro na naszych autostradach wyłożyły się tak wielkie spółki jak Alpine Bau (o setkach krajowych podwykonawców nie wspominając), za to niewątpliwie zyskali producenci gigantycznych ekranów akustycznych stawianych przy drogach i firma, która zaprojektowała ogromny most nad niewielkim potokiem w Mszanie, to możliwości, że w przypadku łupków jedynymi  wygranymi okażą się firmy cateringowe, nie można niestety wykluczyć.