Zabrano pieniądze, które miały być wydane w przyszłości, w czasach gdy emerytów będzie zbyt dużo w stosunku do osób płacących składki na ich emerytury. Tego rozboju dokonano, jeżeli nie z pogwałceniem prawa, to wszystkich obietnic rządowych. Zbliżają się kolejne wybory i okazuje się, chęć utrzymania się u władzy okazała się silniejsza od przyzwoitości, zdrowego rozsądku i dbałości o finanse kraju. Szczególnie smutne jest to, że operację przeprowadzono w czasie ożywienia gospodarczego, gdy poprawia się kondycja finansów publicznych. Co gorsza, zrobiła to partia uważana do niedawna za najważniejszą progospodarczą siłę w naszym kraju. Popierał ją PSL reprezentujący środowiska wiejskie – największych beneficjentów budżetowego wsparcia. Wygląda na to, że ceną za to poparcie było przetrwanie prezesów czterdziestu paru małych sądów. Projekt ustawy w sprawie ich przywrócenia przy wsparciu Platformy właśnie ekspresowo przechodzi przez Sejm.
Ważne, że efektem operacji ograbiania funduszy emerytalnych wcale nie będzie uzdrowienie finansów publicznych. Ich zły stan nie był bowiem skutkiem istnienia OFE, ale różnych przywilejów branżowych i społecznych. One pozostały i po krótkim okresie przejadania pieniędzy wyrwanych z OFE ta sprawa szybko odżyje. Piątkowa decyzja Sejmu daje państwu krótki oddech, którzy politycy będą chcieli wykorzystać do walki wyborczej. Jestem przekonany, że cała ta sprawa będzie przedmiotem wielu analiz. Znajdzie się w podręcznikach historii jako główny przykład krótkowzrocznej polityki rządu Tuska i marnowania historycznych okazji.