Unijne fundusze płynące przez kolejne 7 lat na inwestycje infrastrukturalne na pewno przyspieszą tempo wzrostu PKB w tym okresie.

Jeśli jednak nasza gospodarka ma się rozwijać również w następnych latach, musi być konkurencyjna, a tego nie osiągnie się bez gruntownych reform, ograniczenia biurokratycznych barier, wprowadzenia nowoczesnego systemu edukacji, sprawnych sądów ?i mądrego wspierania innowacji.  Dotychczasowe osiągnięcia rządu w tych obszarach nie dają podstaw do optymizmu.

Ponad 80 mld euro z funduszu spójności w ciągu najbliższych siedmiu lat na projekty infrastrukturalne oczywiście gospodarce nie zaszkodzi. Ale nie da naszym firmom przewagi konkurencyjnej.  W Hiszpanii, Grecji czy Portugalii w latach 80. ?i 90. dzięki unijnym pieniądzom też budowano ?z rozmachem lotniska, autostrady, mosty, tunele ?i imponujące stadiony, utrzymując przyzwoity poziom wzrostu PKB. Ale zaniechano koniecznych reform strukturalnych, za co ich obywatele płacą dziś bardzo wysoką cenę. A wiele wybudowanych obiektów stoi nieużywanych i niszczeje.

Nieustanne  powtarzanie przez premiera Donalda Tuska, jakim to wielkim sukcesem jest „wywalczenie" przez Polskę 500 mld zł z Unii Europejskiej, świadczy tylko i wyłącznie o braku innych osiągnięć rządu w gospodarce. Warto przypomnieć, że w poprzedniej unijnej perspektywie budżetowej Polsce przypadła niewiele mniejsza kwota. Czy wydane w tym czasie pieniądze przyczyniły się do spadku bezrobocia, poprawy konkurencyjności naszych firm i wzrostu dobrobytu obywateli? Pewnie w jakiejś mierze tak. Ale gdyby nie perspektywa kolejnych unijnych transferów trudno byłoby teraz z optymizmem patrzeć w przyszłość.