Niebezpieczny kod kulturowy

Wielu młodych ludzi z pewnością pamięta opowieści o tym, jak ich rodzice czekali za komuny na własne mieszkanie przez 20–30 lat.

Publikacja: 25.01.2014 09:26

Krzysztof Rybiński

Krzysztof Rybiński

Foto: Fotorzepa, RP Radek Pasterski

A tu proszę, wystarczyło popracować rok na etacie w korpo, wziąć kredyt na 500 tysięcy złotych na 20–30 lat i już się jest „na swoim". Ten kod kulturowy „wymarzonego własnego mieszkania" utrwalił się w umysłach ludzi i jest wspierany masową akcją reklamową banków i działaniami rządu.

Młodzi ludzie i ich rodzice powszechnie uważają, że lepiej jest kupić mieszkanie na kredyt, niż wynająć, bo w pierwszym przypadku płaci się „na swoje", a w drugim nabija kabzę obcej osobie.

W pierwszym przypadku po 20–30 latach spłaty odsetek i kapitału młody człowiek będzie miał własne mieszkanie, a w drugim zostanie z niczym. Proste i logiczne. A jednak takie rozumowanie często jest błędne i prowadzi do fatalnych decyzji życiowych.

Wiadomo, że rata kredytu maleje wraz z wydłużeniem okresu spłaty. W ekstremalnym przypadku kredyt zaciągnięty na jeden miesiąc musiałby zostać spłacony w jednej racie w wysokości 500 tysięcy złotych plus opłata „za fatygę" banku i odsetki za okres jednego miesiąca.

Z drugiej strony wynajem mieszkania można potraktować jak „kredyt" o terminie spłacalności „nieskończoność", gdy co miesiąc spłacamy tylko odsetki właśnie w postaci opłaty za wynajem. Tego „kredytu" udziela nam nie bank, tylko właściciel mieszkania i jednocześnie zobowiązuje się, że w dowolnie wybranym przez nas momencie możemy „spłacić" ten kredyt w całości, oddając mu mieszkanie z powrotem do dyspozycji.

To tak, jakby bank w przypadku normalnego kredytu gwarantował nam, że zawsze, w dowolnym momencie, odkupi od nas mieszkanie po cenie, którą za to mieszkanie zapłaciliśmy. Czyli osoba, która wynajmuje mieszkanie, nie jest narażona na ryzyko zmian cen nieruchomości. Oczywiście nie zarobi, gdy ceny rosną, ale i nie straci, gdy spadają. No i uniknie podatku katastralnego, gdy ten zostanie wprowadzony, bo w sytuacji, gdy liczba mieszkań już niedługo przekroczy liczbę gospodarstw domowych, właściciele nieruchomości nie będą mogli przerzucić tego kosztu na najemców.

Natomiast osoba kupująca mieszkanie na kredyt jest uwiązana w danym miejscu i traci finansowo, gdy ceny nieruchomości spadają. A to będzie nieuchronne w większości lokalizacji, gdyż naród polski wkrótce zacznie wymierać.

Dlatego zamiast brać kredyt w banku, z wysokimi opłatami i ryzykiem spadku ceny nieruchomości, lepiej wziąć kredyt „na nieskończoność" u kamienicznika, gdzie spłaca się tylko odsetki, a nie kapitał, i ma się gwarancję „sprzedaży" mieszkania po cenie zakupu w dowolnym momencie.

Krzysztof Rybiński profesor i rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie

A tu proszę, wystarczyło popracować rok na etacie w korpo, wziąć kredyt na 500 tysięcy złotych na 20–30 lat i już się jest „na swoim". Ten kod kulturowy „wymarzonego własnego mieszkania" utrwalił się w umysłach ludzi i jest wspierany masową akcją reklamową banków i działaniami rządu.

Młodzi ludzie i ich rodzice powszechnie uważają, że lepiej jest kupić mieszkanie na kredyt, niż wynająć, bo w pierwszym przypadku płaci się „na swoje", a w drugim nabija kabzę obcej osobie.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację