Słuchając i czytając kolejnych wypowiedzi przedstawicieli PSL -  głównie szefa partii Janusza Piechocińskiego i byłego już ministra rolnictwa Stanisława Kalemby - mam wrażenie, że ktoś próbuje mnie -  a przede wszystkim rolników – zrobić w konia. A właściwie w świnię.

Przerzucanie się odpowiedzialnością za to, kto jest winny kryzysowi, który wybuchł po wykryciu u nas afrykańskiego pomoru świń, jest co najmniej dziwne. Prawda jest taka: Ludowcy nie poradzili sobie z negatywnymi skutkami tej choroby (o tym, że dałoby się im zapobiec lub chociaż je zminimalizować nawet nie wspominam). Stało się tak, mimo że kontrolują dwa kluczowe w tym wypadku ministerstwa: rolnictwa i gospodarki. Kto, jak nie przedstawiciele jednej partii powinni stworzyć wspólny front w walce o interesy swojej grupy wyborczej, czyli rolników? Widać, że potrafią się porozumieć tylko wtedy, gdy chodzi o utrzymanie niskich składek do KRUS.

Do tej pory ich elektoratowi wiejskiemu to wystarczało.  Czy tak będzie dalej? Afrykański pomór świń odpalił bombę, która może kosztować PSL utratę poparcia. Hodowcy już odczuwają skutki kryzysu. Zdjęcie nadwyżek – jeżeli w końcu do niego dojdzie – będzie tylko połową sukcesu. Za chwilę rynek może się znów zablokować, bo rosyjskie embargo i niechęć wobec naszego mięsa na Dalekim Wschodzie uderzy poważnie w eksport naszej wieprzowiny.

Afrykański pomór świń nie jest zresztą pierwszym przykładem na to, że Kalemba i Piechociński nie potrafili ze sobą współpracować. Podobnie było przy czarnym PR, który wokół naszej  żywności rozpętali Czesi i Słowacy.

Chyba tylko naiwni wierzyli, że na stanowisku ministra rolnictwa może pojawić się niezależny ekspert, który niczego nie zawdzięcza kolejnym szefom PSL. Ludowcy chcą, aby stery w resorcie przejął znów Marek Sawicki. Nie licząc afery taśmowej, za swojej poprzedniej kadencji w resorcie rolnictwa zasłynął z nieudanej wojny z sieciami handlowymi. Kto o tym dziś pamięta? Z pewnością nie chcą robić tego firmy spożywcze, których być albo nie być zależy od Biedronki czy Tesco.