Czy spodziewała się pani, że „Innowacyjna gospodarka" z najszybciej realizowanego programu operacyjnego stanie się na finiszu programem z największymi problemami?
Końcowy etap realizacji jest trudny dla każdego programu. To naturalne, bo trzeba domknąć kontraktację i przejść do finalizowania i rozliczania projektów. W tej fazie mogą też pojawiać się dodatkowe środki, uwalniane z różnych przyczyn i w różnych działaniach, które trzeba sprawnie zagospodarować, z czym program radzi sobie zresztą całkiem dobrze Ten etap wymaga dużego wysiłku, tak ze strony beneficjentów, jak i instytucji. Program nie jest tu wyjątkiem. Mówi pan „z największymi problemami", domyślam się co ma pan na myśli...
Chodzi mi o kłopoty z euro na budowę elektronicznej administracji spowodowane tzw. infoaferą czyli korupcją przy przetargach informatycznych oraz o problemy z największymi inwestycjami firm o dużym znaczeniu dla polskiej gospodarki sprokurowane niezwykle wolną ich akceptacją przez Komisję Europejską wręcz podważaniem zasadności ich realizacji przez Brukselę?
Zarządzanie tak dużym i wielowymiarowym programem polega też na identyfikacji możliwych ryzyk i opracowaniu scenariuszy eliminowania pojawiających się trudności. Jesteśmy przygotowani na różne okoliczności, jednak nie spodziewałam się, że coś w programie może się wywrócić na skutek wykrycia w niektórych projektach działań o charakterze przestępczym. Tym bardziej, że ujawnienie korupcji, która jest przyczyną problemów z VII częścią programu, z której finansowane są największe projekty informatyczne składające się na budowę e-administracji leży całkowicie poza kompetencjami ministerstwa. Sprawa korupcji to domena organów ścigania. Mamy je także po to, aby działały prewencyjnie. I tak się stało. Pokłosie afery wykrytej pod koniec 2011 r. odczuwamy do dziś. Mamy nadzieję, że te postępowania będą już finalizowane i akty oskarżenia kierowane do sądu, co niezwykle ułatwiłoby nam rozwiązanie problemów w siódmej części programu.
Chyba nie ma na to co liczyć, sprawa jest rozwojowa?