Na forach będzie się gotowało, że to złodzieje, że przecież same banki jako takie niczego nie produkują. Trudno też się dziwić oburzeniu, gdy wychodzi na jaw, iż prezesi zarabiają nawet po kilka milionów zł rocznie, co z punktu widzenia zdecydowanej większości społeczeństwa jest sumą tak wysoką, że absurdalną.
No i co z tego? Podobnie można oceniać zegarki kosztujące po 100–200 tys. zł. Kosmos, ale ktoś je jednak kupuje. Tak samo jak samochody za kilka milionów i mieszkania nawet za kilkanaście.
Zdecydowana większość banków należy do inwestorów prywatnych i to akcjonariusze decydują, ile ma zarabiać zarząd. Społecznym oburzeniem nakręcają się politycy, chcąc ograniczać ich wynagrodzenia, ale generalnie nic z tego nie wychodzi. Ustawa kominowa mająca w Polsce ograniczyć zarobki w państwowych spółkach spowodowała kreatywne wyszukiwanie sposobów na jej obchodzenie. Prezesi pracowali w sieci spółek córek i tak wychodzili na swoje.
Zagranicą furię opinii społecznej wzbudza jednak sytuacja, gdy banki ratowane przed upadkiem, państwowymi środkami dalej chcą płacić swojej kadrze tak dużo. Klient za to zapłaci – zazwyczaj brzmi to nieco demagogicznie, ale akurat w tym przypadku doskonale obrazuje nastroje społeczne.
Czy banki mogą liczyć na lepsze postrzeganie? Niekoniecznie, ponieważ gdy Polak jest na jakąś usługę skazany, tym bardziej widzi jej braki. Większość osób bez konta nie może funkcjonować, natomiast bez banku bardzo by chciało, choć to trudne. Ankieter zadzwoni ?o 7 rano albo w weekend, by po raz kolejny poinformować o promocji, której nie chcemy. Bank wyśle kartę, ale na adres nieaktualny od kilku lat. "Ojej, to błąd systemu" - m0żna usłyszeć po godzinnym czekaniu na połączenie z infolinią. Płaćcie sobie dużo, ale coś za to róbcie.