Gaz, głupcze

Wcale nie jest wykluczone, że ukraiński konflikt przyniesie Europie, zwłaszcza Środkowej wymierne korzyści. Chodzi oczywiście o dostawy gazu z Rosji, a zwłaszcza o jego ceny.

Publikacja: 24.03.2014 09:24

Gaz, głupcze

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Jak na razie Rosjanie jedynie przebąkują o możliwości ograniczenia dostaw tego surowca na Ukrainę, głośno natomiast komunikują, że ten kraj będzie musiał w przyszłości zapłacić za gaz drożej. A kto wie, czy nie przyjdzie im do głowy przyłączyć do „karanych" krajów także Białorusi, bo prezydent Łukaszenka nagle uważa, że Ukraina powinna być niepodzielna i niepodległa.

To, że Rosja wcześniej, bądź później w jakiejś formie wykorzysta gaz, jako broń polityczną było oczywiste. To stosowane już wcześniej naturalne źródło nacisku, skutecznego zwłaszcza w sytuacji, kiedy jedna trzecia całego zużycia gazu w krajach Unii Europejskiej pochodzi z tego kierunku.

Jednakże decyzja o jego wykorzystaniu na europejską, nie tylko ukraińską skalę, nawet na Kremlu nie jest łatwa do podjęcia. Ze sprzedaży gazu do krajów UE Rosjanie mają 14 proc wszystkich swoich wpływów eksportowych. W sytuacji, kiedy surowce tanieją, rubel słabnie o te wpływy muszą więc dbać, jak nigdy wcześniej. Tym bardziej, że wątpliwe jest, aby Chińczycy, którzy także są znaczącym odbiorcą rosyjskiego gazu chcieli w tym konflikcie Rosji pomagać. Tym bardziej, że w sytuacji spowolnienia gospodarczego więcej energii raczej nie potrzebują.

Kryzys gazowy z 2009 roku, kiedy Rosjanie wstrzymali wysyłkę gazu przez Ukrainę nauczył już Unię, że warto się zabezpieczyć przed skutkami kapryśnych polityków rosyjskich. Wtedy zdecydowano się na zbudowanie systemu przełączeń w gazociągach, dzięki którym gaz może płynąć w dowolnym kierunku. To była ewidentna korzyść z groźby kryzysu energetycznego. W tej chwili, gdyby Rosjanie, co jest oczywiście mało realne, zdecydowali się w odwecie za sankcje całkowicie wstrzymać dostawy gazu do krajów UE, to właśnie wybudowany 5 lat temu system przełączeń pozwoliłby, także dzięki zgromadzonym rezerwom przetrwać krajom UE nie tylko wiosnę, ale i lato. Jakie kraje najbardziej skorzystałyby na takim scenariuszu? Paradoksalnie Ukraina i Polska — bo to właśnie my płacimy za rosyjski gaz najdrożej w Europie. Rosjanie każą sobie płacić standardowo 500 dol. za tysiąc metrów sześciennych tego surowca i od tej kwoty, właśnie na zasadzie „dziel i rządź" stosują najróżniejsze zniżki od tej kwoty. I tak Ukraińcy za wynajęcie Rosjanom bazy w Sewastopolu otrzymali 100 dol. zniżki i płacili od 395 do 410 dol. za tysiąc metrów sześciennych. Tyle, że skoro Kreml uznał, że Krym już nie jest ukraiński, zniżka przestaje obowiązywać, bo Sewastopol jest „ich". Chociaż jak najbardziej mają obowiązywać umowy o odbiorze rosyjskiego gazu podpisane przez Ukraińców. Tymczasem, gdyby szybko wybudować system przełączenia kierunku przepływu gazu także i na Ukrainę, to Naftohaz płaciłby tylko 385 dol. za tysiąc metrów sześciennych. Bo tyle kasuje Gazprom za dostawy do Europy Zachodniej.

Tyle, że odwrócenie kierunku dostaw nie może trwać wiecznie. Dla Polski jest to więc sygnał, że gazoport, który powinien być już gotowy powinien być budowany w systemie „cała naprzód". Swoją drogą zupełnie niezrozumiałe jest zaniedbanie tej inwestycji przy całej wiedzy jak jest ona strategiczna dla naszego kraju.

Przy takim scenariuszu, podkreślmy bardzo mało realnym, niestety ucierpiałoby także europejskie środowisko naturalne, bo przy ograniczonych dostawach gazu znacznie wzrosłaby rola węgla, jako nośnika energii. Co zresztą już się dzieje.

I jeszcze jedno. Może wreszcie ta sytuacja pomoże europejskim politykom zrozumieć, jaką korzyścią może być gaz łupkowy dla unijnej gospodarki. Nikt nie mówi przy tym, że trzeba do tego pomysłu przekonać Francuzów, którzy łupki odsądzają od czci i wiary. Ale łatwo ich zrozumieć, skoro złoża są w pobliżu Lasku Bulońskiego. W zupełnie innej sytuacji są takie kraje, jak Polska czy Wielka Brytania, chociaż kampania antyłupkowa już zrobiła wiele złego. Teraz jednak nadarzyła się niezwykła szansa. Dywersyfikacja zaopatrzenia w gaz jest w stanie uniezależnić całą Europę nawet nie tyle od dostaw z Rosji, ale od kaprysów kremlowskich rządów i skłonności do używania dostaw gazu i jego cen jako broni politycznej. jednocześnie okazałoby się sankcjami, jakie naprawdę uderzyłyby w Kreml. A to w dzisiejszej rzeczywistości mogłoby okazać się bezcenne.

Jak na razie Rosjanie jedynie przebąkują o możliwości ograniczenia dostaw tego surowca na Ukrainę, głośno natomiast komunikują, że ten kraj będzie musiał w przyszłości zapłacić za gaz drożej. A kto wie, czy nie przyjdzie im do głowy przyłączyć do „karanych" krajów także Białorusi, bo prezydent Łukaszenka nagle uważa, że Ukraina powinna być niepodzielna i niepodległa.

To, że Rosja wcześniej, bądź później w jakiejś formie wykorzysta gaz, jako broń polityczną było oczywiste. To stosowane już wcześniej naturalne źródło nacisku, skutecznego zwłaszcza w sytuacji, kiedy jedna trzecia całego zużycia gazu w krajach Unii Europejskiej pochodzi z tego kierunku.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację