Zaostrzone przepisy środowiskowe nakazują instalowanie na stacjach benzynowych tylko zbiorników o podwójnych ściankach. Z szacunków wynika, że powinny wyeliminować rynku około 500 małych, niedoinwestowanych obiektów. Czyli co 13. stację w Polsce. Sporo. Właśnie ruszają w teren inspekcje, które mają wyegzekwować przestrzeganie przepisów.
Nie ma wątpliwości, że trzeba dbać o środowisko. To nie zmienia jednak faktu, że ubocznym efektem będzie zmniejszenie konkurencji, a w rezultacie nieco wyższe ceny na lokalnych rynkach paliw. Zwłaszcza na wsiach i w małych miasteczkach, gdzie najwięcej takich niedoinwestowanych obiektów. A także w centrach miast, gdzie stare stacje działały na działkach zbyt małych, by można było rozbudować ich część sklepową. To na niej najbardziej teraz zależy firmom paliwowym. Najwyższą marżę zysku mają nie na paliwach, ale na towarach ze sklepu, zwłaszcza alkoholu.
Gdy już kontrolerzy zrobią swoje, zacznie się nowe wycinanie konkurencji przez duże firmy paliwowe. Udało się im wylobbować wprowadzenie obowiązkowej kaucji w wysokości 10 mln zł dla wszystkich przedsiębiorców, którzy mają koncesje na import paliw.
Intencja jak najbardziej szlachetna – chodzi o skasowanie szarej strefy, która rozpanoszyła się na 15 proc. rynku paliw w Polsce. Być może uda się ją ograniczyć nawet o połowę, jak w Czechach. I dobrze.
Tyle że przy okazji strzelania z paragrafów do oszustów rykoszetem oberwą małe uczciwe firmy, których nie stać na zamrożenie takiej sumy. Skończy się np. kupowanie cystern tańszego paliwa w rafinerii w Schwedt tuż za Odrą.