Właściwie trudno się temu dziwić. Wciąż straszy ponad 13-proc. stopa bezrobocia, a rynek pracy od lat należy do pracodawcy, nie pracownika. Tysiące Polaków, którzy stracili zatrudnienie w ostatnich, kryzysowych latach, przekonało się, że znalezienie nowego pracodawcy nie musi być wcale proste, a tym bardziej szybkie. I to właściwie niezależnie od branży.
To przede wszystkim do tych ludzi, dziś już szczęśliwie w nowych firmach, na nowych etatach, spółki ubezpieczeniowe kierują swoją ofertę. A fakt, że wspomnienia związane z szukaniem pracy są w tej grupie jeszcze bardzo świeże – niepokój, strach czy rezygnacja towarzyszące kolejnym niepowodzeniom – brokerzy mają ułatwione zadanie. Pewnie dlatego ubezpieczenia od utraty pracy idą ostatnio jak woda. Sprzedawane w marketach, centrach handlowych, są prawdziwym hitem ubezpieczeniowej branży w ostatnich miesiącach. W niektórych firmach sprzedaż tego typu produktów skoczyła w tym roku nawet o kilkadziesiąt procent.
Oznacza to, że Polacy wreszcie się nauczyli, iż warto wydać nieco na ubezpieczenie, aby w razie kłopotów oszczędzić sobie stresu. A kiedy jeszcze kosztuje to zaledwie kilka czy kilkanaście złotych miesięcznie? No właśnie, masowo wciskane klientom tanie polisy wcale nie muszą dawać im realnej ochrony. Bo czy np. zwrot 300 zł za paliwo przez kilka miesięcy sprawi, że osoba, która straciła pracę, będzie spać spokojnie? Raczej nie.
Wybrana świadomie dobra polisa od utraty pracy, jak każda inna, da zarobić firmie ubezpieczeniowej, ale i zapewni ochronę jej klientowi. Trudno kupić ją jednak za grosze na promocji w supermarkecie.