George Orwell powiadał, że „nikt nie jest patriotą, gdy chodzi o podatki". ?I słusznie. Niezwykle istotnym elementem rzutującym na zachowanie podatników są ich odczucia dotyczące nie tylko wysokości podatków, które muszą płacić, ale i, a może nawet bardziej, sposobu wydawania przez państwo odbieranych im pieniędzy.
Im silniejsza jest pokusa uchylania się od obowiązku podatkowego, tym większe prawdopodobieństwo, że wielu podatników jej ulegnie. A siła tej pokusy jest wypadkową, po pierwsze, stopnia skomplikowania systemu podatkowego i efektywności działania aparatu kontroli skarbowej – czyli ryzyka wpadki, po drugie, rozmiaru spodziewanego zysku – czyli wysokości zobowiązania, którego próbuje się uniknąć, i wreszcie po trzecie, stosunku do państwa pobierającego podatki.
Decydujące znaczenie dla reakcji podatników na opodatkowanie ma ich ocena własnej zdolności do ponoszenia ciężaru podatkowego ?w kontekście własnej sytuacji ekonomicznej. Ze względu na to może się zrodzić zjawisko określane w doktrynie jako „przeciwreakcja" na nacisk fiskalny. Ale bierze się ona nie tylko z samego ciężaru podatkowego.
Szwedzi wyrazili niedawno niepokój zamiarem obniżania przez państwo podatków, powodowani troską o to, czy nie pogorszy się jakość usług publicznych. Oni bowiem – podobnie jak wszyscy Skandynawowie – ufają swojemu rządowi. Nic dziwnego. U nich do dymisji podała się minister kultury, która służbową kartą kredytową zapłaciła za pieluszki i czekoladę. Nie pomogło tłumaczenie, że nie miała portfela i już następnego dnia wpłaciła pieniądze z powrotem na służbowe konto.
Tymczasem na dziesięciu Polaków sześciu nie ufa osobom odpowiedzialnym za dysponowanie publicznymi, czyli swoimi, odebranymi im w formie podatków, pieniędzmi. Trzy czwarte z nas uważa, że ludzie wydający pieniądze publiczne nieuczciwie się bogacą, dbają przede wszystkim o własne interesy, są nieuczciwi i mimo politycznych różnic tworzą jedną zorganizowaną sitwę.