Polska Jagiellonów czy Sasów

Znowu nas pochwalono. „The Economist" w tekście „Nowa złota era Polski. Druga epoka Jagiellonów" twierdzi, że Polska jest krajem największego sukcesu gospodarczego w Europie i staje się kontynentalną potęgą podobną do tej, którą była 500 lat temu.

Publikacja: 03.07.2014 11:45

Polska Jagiellonów czy Sasów

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

Te entuzjastyczne oceny z zewnątrz całkowicie różnią się od naszej samooceny. Wielu Polaków utrzymuje, że mamy katastrofę polityczną oraz ekonomiczną i nasz kraj albo już wcale nie istnieje, albo – w najlepszym razie – przypomina Rzeczpospolitą z czasów saskich; jej upadek jest przesądzony i bardzo bliski.

Z czego wynika taka różnica w opiniach? W ocenach zewnętrznych porównywany jest dzisiejszy stan Polski z tym sprzed – powiedzmy – 25 lat oraz z tym, co dzieje się w innych krajach Europy. Faktycznie, nie ma w Europie (a na świecie jest mało) kraju, który w ciągu 25 lat powiększył PKB dwuipółkrotnie. Nasze obecne problemy, zauważane przez zagranicznych obserwatorów, blakną w porównaniu z tymi, jakie mają nie tylko państwa grupy PIGS, ale praktycznie kraje w całej Europie.

A jakie są przyczyny naszego powszechnego biadolenia? Pomijam opinie opozycyjnych polityków i mediów, bo te dwie grupy żyją tym lepiej, im gorzej jest ludziom. Na bok odkładam także krytyczne oceny fachowców punktujących słabe strony naszego systemu gospodarczego i zaniechania polityki gospodarczej. Jest to krytyka konstruktywna i choć przypomina wołanie na puszczy, daje szanse na pozytywne zmiany. Najważniejszy jest głos ludu, gdyż w demokracji to lud rządzi.

Jak sądzę, dla ludu kryteriami oceny są oczekiwania i porównanie rzeczywistości z plebejskim wzorcem doskonałości. Jeśli chodzi o oczekiwania, punktem odniesienia jest Zachód, a zwłaszcza Niemcy. Typowy Polak uważa, że skoro staliśmy się Zachodem, to powinniśmy mieć takie same pensje i poziom usług publicznych, a tak nie jest, bo „ceny mamy zachodnie, a płace wschodnie"; za zarobione pieniądze możemy kupić np. dwa razy mniej benzyny. Na tę naiwność dotyczącą realiów ekonomicznych nakłada się dominujący prehistoryczny model doskonałości systemowej. Według niego kraj potężny to taki, w którym kominy dymią, stal się leje (tymczasem „w Polsce już w ogóle nie ma przemysłu"), państwo rozdaje różne, nieważne, że kiepskie, dobra, a płace i świadczenia są niemal równe.

W teorii wzrostu znana jest „pułapka oczekiwań". Polega ona na tym, że maksymalnie możliwy wzrost gospodarczy jest niższy od minimalnie niezbędnego do zaspokojenia oczekiwań społecznych. Sytuacja taka rodzi frustrację i prowadzi do drugiej pułapki, tym razem reformatorskiej. Przyśpieszenie wzrostu wymaga reform, ale te, które są możliwe do przeprowadzenia bez obawy przegrania wyborów, są mniej radykalne od tych, które są niezbędne. W konsekwencji prowadzona jest „polityka ciepłej wody w kranie" i kraj zaczyna grzęznąć w zastoju gospodarczym.

Według mnie obecna sytuacja ekonomiczna w Europie jest efektem odejścia od opisanej przez Smitha idei żądzy korzyści, będącej siłą napędową dla produkcji chrupiących bułeczek oraz smacznych kiełbas. Polska coraz bardziej wpada w owe dwie pułapki i politykę ciepłej wody. Na razie przeciwstawione warianty jeszcze się równoważą, ale wreszcie któraś z opcji przeważy i wtedy się rozstrzygnie, czy będziemy, jak chcą obserwatorzy zewnętrzni, Polską Jagiellonów, czy – jak sami chcemy – Polską Sasów.

Te entuzjastyczne oceny z zewnątrz całkowicie różnią się od naszej samooceny. Wielu Polaków utrzymuje, że mamy katastrofę polityczną oraz ekonomiczną i nasz kraj albo już wcale nie istnieje, albo – w najlepszym razie – przypomina Rzeczpospolitą z czasów saskich; jej upadek jest przesądzony i bardzo bliski.

Z czego wynika taka różnica w opiniach? W ocenach zewnętrznych porównywany jest dzisiejszy stan Polski z tym sprzed – powiedzmy – 25 lat oraz z tym, co dzieje się w innych krajach Europy. Faktycznie, nie ma w Europie (a na świecie jest mało) kraju, który w ciągu 25 lat powiększył PKB dwuipółkrotnie. Nasze obecne problemy, zauważane przez zagranicznych obserwatorów, blakną w porównaniu z tymi, jakie mają nie tylko państwa grupy PIGS, ale praktycznie kraje w całej Europie.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację