Czy osoby podpisujące w Polsce umowę na korzystanie z jednej z cyfrowych platform telewizyjnych, a następnie podstępnie wywożące dekoder do innego kraju, zdają sobie sprawę, jakie to ciężkie naruszenie prawa? Na pewno nie, ponieważ z punktu widzenia zwykłego śmiertelnika zakazywanie takiej czynności jest absurdalne. Ktoś przecież podpisuje umowę, płaci za dekoder, a następnie regularnie uiszcza abonament za usługę, więc jeśli ma taki kaprys, mógłby oglądać telewizję nawet na Księżycu (gdyby docierał tam sygnał). Swoją drogą tysiące osób nic sobie z tego zakazu nie robi. Wystarczy popatrzeć na niemieckie, brytyjskie czy belgijskie osiedla – anteny z logo nc+ czy Cyfrowego Polsatu nie są tam rzadkim widokiem.
Ten rynek chce teraz uwolnić Parlament Europejski – jeśli ktoś zapłaci za prawo do oglądania np. meczu piłkarskiego w jednym kraju członkowskim, to będzie mógł swobodnie zrobić to w innym. Swoją drogą dziwne, że takie zakazy się jeszcze ostały. W epoce internetu zaczynają mieć równie praktyczne zastosowanie jak absurdalne przepisy w niektórych stanach USA dotyczące udzielania pomocy przez strażaków osobom w przebraniu Świętego Mikołaja czy w koszuli nocnej. Netflix stosuje blokadę i Polak nie może zostać legalnym abonentem serwisu, nawet jeśli chce zapłacić i oficjalnie obejrzeć np. serial „House of Cards" z jego zasobów. Ale to żaden problem – jeśli ktoś chce, może bez problemu znaleźć stosowną aplikację do zainstalowania na komputerze, która oszuka serwery Netfliksa i uzna go za działający na terenie USA. Takie blokady też powinny trafić na celownik Parlamentu Europejskiego.
Piotr Mazurkiewicz