Sześć lat kiepskiej koniunktury gospodarczej w USA i UE

Wszystkich martwi szósty już rok kiepskiej koniunktury w rozwiniętych gospodarkach. Podkreślmy, że chodzi o kraje wysoko rozwinięte, czyli USA i Unię Europejską, bowiem dynamika światowego PKB powróciła do przyzwoitego ponadtrzyprocentowego poziomu.

Publikacja: 04.12.2014 11:39

Sześć lat kiepskiej koniunktury gospodarczej w USA i UE

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

Jak wiadomo, główną przyczyną tej kiepskiej koniunktury jest kryzys zadłużeniowy, który najpierw Fed, a obecnie EBC próbuje gasić drukowaniem pieniędzy.

Ale są także inne przyczyny. Jedną z nich wskazał Witold Orłowski, nazywając ją „negatywną narracją", czyli pesymistyczną oceną perspektyw gospodarczych. Pesymizm jest słabszy w USA, silniejszy w UE, a najsilniejszy (to już moja subiektywna ocena) w Polsce. Dodałbym jeszcze jedną przyczynę, która z ową  „negatywną narracją" może być skorelowana. Od dołka w styczniu 2008 r. (WTI – 44 dolary za baryłkę) cena ropy naftowej praktycznie nieprzerwanie rosła, dochodząc do 116 dolarów w kwietniu 2011 r. i nie spadając do września 2014 r. poniżej 100 dolarów.

Wysokie ceny ropy zawsze wywołują dwa skutki: zwiększanie jej podaży przez pazernych producentów i zmniejszanie popytu ze strony skąpych przetwórców. Oczywiście, skutkuje to załamaniem cen i poszukiwaniem przez nie lokalnego minimum.

Taki dołek przydarza się nam obecnie po raz piąty od 1996 r. i nie wiadomo, na jakim poziomie zniżka cen się zatrzyma. To, że wiedeński szczyt OPEC nie obniżył limitu produkcji (co prawdopodobnie i tak byłoby bezskuteczne, biorąc pod uwagę sytuację rynkową, sprzeczne interesy państw członkowskich oraz rosnący udział państw spoza organizacji w produkcji), sugeruje, że ów zjazd cenowy jeszcze trochę potrwa.

Będzie to mieć pozytywny wpływ na gospodarkę. Zawsze bowiem gdy cena ropy spadała, koniunktura w rozwiniętych krajach się poprawiała, podkręcając, mimo ewentualnych strat eksporterów, dynamikę wzrostu gospodarczego.

Co prawda, pesymiści nie byliby sobą, gdyby w owej beczce miodu nie dostrzegali jedynie kropelki dziegciu. Niektóre banki i towarzystwa inwestycyjne w USA wieszczą rychłe bankructwa firm naftowych oraz – w dłuższej perspektywie – wstrzymanie inwestycji poszukiwawczych i budowy nowych odwiertów. Ich zdaniem skutkiem będzie też nieunikniony w przyszłości niedobór ropy, powodujący wzrost jej ceny.

Z czystego schematu cyklu naftowego coś takiego powinno wynikać. Jednak moce produkcyjne nafciarstwa są dzisiaj szczególnie duże, postęp technologiczny stale obniża koszty nowych inwestycji, energochłonność produkcji wciąż się zmniejsza, a OPEC jest wyjątkowo słaby. Dlatego przytoczone wyżej opinie potraktujmy jako szkodliwą „pesymistyczną narrację". Zwalczając obecne osłabienie gospodarcze, nie martwmy się możliwą za pięć lat (tyle średnio trwa cykl) groźbą recesji.

Jak wiadomo, główną przyczyną tej kiepskiej koniunktury jest kryzys zadłużeniowy, który najpierw Fed, a obecnie EBC próbuje gasić drukowaniem pieniędzy.

Ale są także inne przyczyny. Jedną z nich wskazał Witold Orłowski, nazywając ją „negatywną narracją", czyli pesymistyczną oceną perspektyw gospodarczych. Pesymizm jest słabszy w USA, silniejszy w UE, a najsilniejszy (to już moja subiektywna ocena) w Polsce. Dodałbym jeszcze jedną przyczynę, która z ową  „negatywną narracją" może być skorelowana. Od dołka w styczniu 2008 r. (WTI – 44 dolary za baryłkę) cena ropy naftowej praktycznie nieprzerwanie rosła, dochodząc do 116 dolarów w kwietniu 2011 r. i nie spadając do września 2014 r. poniżej 100 dolarów.

Opinie Ekonomiczne
Blackout, czyli co naprawdę się stało w Hiszpanii?
Opinie Ekonomiczne
Czy leci z nami pilot? Apel do premiera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku