Zabierając połowę zgromadzonych w funduszach środków, rząd uspokoił sumienie przypominające mu o braku reformy finansów publicznych. Zdołał je jednak uśpić tylko na krótko, bo lada moment znów zaczniemy obserwować wzrost deficytu finansów publicznych, sumienie obudzi się ze zdwojoną siłą, i to w postaci wytycznych Komisji Europejskiej zobowiązujących do natychmiastowych działań.
Mniejsze oszczędności Polaków po zmianach w OFE
Cóż nam jednak po tym, skoro zmiany dotyczące pozbawienia nas oszczędności w OFE już się dokonały i są raczej nieodwracalne. Pieniądze zniknęły, problem pozostał. Nasze emerytury za kilka lat nie wystarczą nam nawet na takie życie, jakie dziś prowadzą emeryci. Dziura w kasie państwa będzie rosła, nie będzie więc z czego zasypywać braków w ZUS, a straty, jakie dziś ponosi gospodarka wskutek braku reform, nie pozwolą na jej szybszy rozwój.
Pozbawienie obywateli oszczędności w OFE ma bowiem wielorakie konsekwencje. Mniejsze środki w funduszach to mniejszy kapitał na inwestycje w polskie firmy, a co za tym idzie – w zwiększanie produkcji i tworzenie nowych miejsc pracy. To także spadek obrotów na giełdzie, gorsze wyceny akcji i mniejsze możliwości zarobkowe graczy. Firmy, nie mogąc liczyć na rodzimy kapitał, muszą szukać pieniędzy gdzie indziej – sięgać po kredyty, poszukiwać środków za granicą. To ostatnie staje się też udziałem państwa. Biedniejące społeczeństwo, jeśli już ma jakieś wolne środki, które może zainwestować, coraz częściej wybiera zagraniczne fundusze inwestycyjne, które mogą przynieść wyższy zwrot z zainwestowanego kapitału. 34-proc. wzrost inwestycji w tym wypadku powinien dać decydentom do myślenia.
Bardzo mi smutno, że przy rozmontowywaniu OFE politykom przyświecał jeden cel – ratunek w myśl zasady: po nas choćby potop. Chyba nie spodziewali się, że kłopoty zaczną nadciągać tak szybko.