Reklama

Z wykonawcą gazoportu trzeba rozmawiać twardo

Zgodnie z najnowszymi zapowiedziami terminal LNG, który w znacznym stopniu uniezależni Polskę od dostaw gazu z Rosji, ma ruszyć dopiero latem tego roku.

Publikacja: 29.03.2015 22:00

Andrzej Krakowiak

Andrzej Krakowiak

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek

Nawet jeśli do tego dojdzie, inwestycję trudno będzie nazwać sukcesem – choćby ze względu na duże opóźnienie, jakie jej towarzyszy.

Ta ostatnia data też nie jest zresztą pewna. Wykonawca gazoportu – konsorcjum, którego liderem jest włoska firma Saipem – domaga się od inwestora, państwowej spółki Polskie LNG, dodatkowej zapłaty. Ponoć chodzi o – bagatela – kilkaset milionów złotych.

Zasadniczo sytuacja, jaka powstała na budowie gazowego terminalu, wydaje się dość prosta. Wykonawca zdaje sobie sprawę z wagi tego projektu dla Polski, również ze względów prestiżowych. Próbuje wykorzystać to, by ugrać dla siebie jeszcze więcej. Stąd opóźnienia, piętrzenie problemów, a teraz wreszcie otwarta zapowiedź – skończymy gazoport już latem, jeśli rachunek za inwestycję wzrośnie.

Wydaje się, że równie prosta powinna być reakcja inwestora, czyli de facto polskiego rządu. Wszystko wskazuje na to, że żądania Saipemu nie są uzasadnione. A skoro tak, nie powinniśmy się zgodzić na żadne ustępstwa, które podniosłyby i tak wysokie już koszty tej inwestycji. Nawet jeśli oznaczałoby to kolejne opóźnienie ukończenia terminalu.

W roku wyborczym – na co z pewnością liczą Włosi – może być to dla PO i PSL dużym problemem. Ugięcie się przed szantażem wykonawcy stworzyłoby jednak bardzo niebezpieczny precedens, z którego w przyszłości chętnie korzystałyby inne firmy. A jeśli to nie jest argument wystarczający, warto pomyśleć o kosztach politycznych. Okazanie w tej sytuacji słabości da politykom opozycji doskonały argument, którym będą mogli okładać swoich konkurentów w trakcie wyborczej kampanii.

Reklama
Reklama

Tak nakazuje działać prosty rachunek i praktyka rynkowa. Niestety mamy pogłębiający się konflikt z Moskwą. Jest niewielkie, ale stale rosnące ryzyko, że gazoport stanie się nam szybko niezbędny. To powinno skłaniać do rozwagi. Jeżeli trzeba będzie dopłacić, to w dodatkowych kosztach powinni partycypować osobiście ci, którzy kiedyś do tej inwestycji wybrali firmę Saipem. Może tanią, ale za to współpracującą wcześniej z Gazpromem.

Nawet jeśli do tego dojdzie, inwestycję trudno będzie nazwać sukcesem – choćby ze względu na duże opóźnienie, jakie jej towarzyszy.

Ta ostatnia data też nie jest zresztą pewna. Wykonawca gazoportu – konsorcjum, którego liderem jest włoska firma Saipem – domaga się od inwestora, państwowej spółki Polskie LNG, dodatkowej zapłaty. Ponoć chodzi o – bagatela – kilkaset milionów złotych.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama