Rz: Jeśli ktoś chce objąć wysokie stanowisko, to zwykle raczej milczy, nie udziela komentarzy i czeka na wyniki. Pani, będąc obecnie jedyną kandydatką na fotel prezesa ZUS, w ciągu ostatnich dni jest wszechobecna w mediach.
Od razu po tym, jak Ministerstwo Pracy opublikowało listę nazwisk pięciu kandydatów, zaczęły się ze mną kontaktować media. Ja po prostu odbieram telefony. Uważam, że jeśli ktoś zaprasza i chce rozmawiać, to trzeba na takie zaproszenie odpowiedzieć. Sądzę, że taka powinna być też między innymi rola przyszłego prezesa: promować wiedzę o ubezpieczeniach, nie chowając się za murami instytucji. Pozostali kandydaci zdecydowali się pozostać w cieniu, ja wolę rozmawiać.
Na rozmowę kwalifikacyjną z wiceministrem pracy Markiem Buciorem też pani idzie z przyjemnością?
Mam za sobą już test merytoryczny, zaliczyłam także test psychologiczny. Nie obawiam się tej rozmowy.
Egzamin merytoryczny zdała pani jako jedyna z pięciu kandydatów. Był aż tak trudny?